wtorek, 7 listopada 2017

Erpegowe warcholstwo Oela A.

To będzie kolejny tekst napisany pod wpływem nagłego impulsu. Taki, który - jeśliby tylko odleżał dwa dni do poprawienia na spokojnie - zostałby po prostu usunięty. Nie przemyślałem tego, nie analizowałem, tylko mi się  ulało. Impulsem był ostatni artykuł Enca o patologicznych graczach. W większości się z nim zgadzam, ale przy okazji przypomniałem sobie że jestem jakiś inny i zachciało mi się to zamanifestować. Pierwotnie miał to być komentarz do tamtego wpisu, tyle że się rozrósł i poszedł w nieprzewidzianym kierunku. Tak trochę pod kątem prostym.

Napiszę o tym, co mi się na sesji podoba, jeśli występuje w niej jako gracz (odgrywający swoją postać). Trochę tu będzie oczywistości (zwłaszcza, jeśli mnie znacie, nie powinniście być zdziwieni) a trochę dziwacznych mojszyzmów. Być może nie bardzo powinienem się na ten temat wypowiadać, skoro przez całe życie prawie wyłącznie prowadzę, a dopiero ostatnio dane mi było pograć ciut więcej (w zasadzie - wszystkie sesje w jakie ostatnimi laty grałem bardzo mi się podobały - żeby nie było). Kiedyś się mówiło, że mistrzowie gry są przeważnie słabymi graczami. Coś w tym jest. Ja, jeśli sam nie prowadziłem, zawsze wiedziałem co lubię i było to podobne do tego, co zestawiłem poniżej. Wydawało mi się po prostu, że jestem Złym Graczem i to wszystko. Trochę ne pewno byłem. Ostatnio pograłem jednak odrobinę w sandboxy i indiasy i nieco zmieniłem swój punkt widzenia. Dowiedziałem się, że da się grać inaczej. Pozwolę sobie sparafrazować kolegę z konkurencji słowami "A CO JEŚLI styl gry, który dotychczas znałem nie jest jedynym, najlepszym i wszędzie na świecie obowiązującym?" Może to nie tylko ja jestem jakiś dziwny? OK, tyle tytułem wstępu, przejdźmy do rzeczy:


Co lubi Oel jako gracz (rzuć 3×k20):

  1. Lubię granie otwarte, bez ścisłego scenariusza i dominującej nad wszystkim wizji MG. Lubię, jak historia powstaje w trakcie sesji, a nie wprzódy - w gabinecie bądź w głowie prowadzącego.
  2. Lubię eksplorować świat gry. Nawet ominąć niekiedy oczywiste węzełki fabularne po to, by wypuścić się na bok, zajrzeć co czai się za winklem. Cenię prowadzących, którzy są na takie sytuacje przygotowani i są do nich przychylnie nastawieni.
  3. Lubię, jak wszyscy współgracze są aktywni na sesji. Nie przysypiają, nie siedzą na fejsie, nie uśmiechają się po chichu z pobłażaniem, nie oczekują specjalnej atencji i wywoływania do tablicy.
  4. Lubię wiedzieć i czuć, że moja postać nie jest pępkiem świata. MG nie musi mnie w kółko uświadamiać, że jestem wybrańcem i że mam do spełnienia ważną rolę w świecie. Mogę grać szczurołapem.
  5. Lubię wymagające, taktyczne potyczki. Taktyczne nie znaczy dla mnie munchkinowo-featowe, ani rozgrywane figurkami z miarką. Chodzi mi raczej o granie otoczeniem, z użyciem broni improwizowanej i zastraszaniem przeciwników, promującą atakowanie formacją bądź fortelem etcetera.
  6. Lubię móc zmieniać pomysł na bohatera w trakcie kampanii. Nadać nowy rys jego osobowości, dodać jakąś cechę, która mi akurat pasuje, zmienić "profil działalności" albo stałego zleceniodawcę/zwierzchnika/patrona. Doceniam współgraczy, którzy wyskakują z takimi pomysłami.
  7. Lubię współdecydować o fabule - móc niekiedy wspólnie wybierać, co jest motywem przewodnim, a co dobrym punktem kulminacyjnym. Lubię też współtworzyć świat gry.
  8. Lubię grać na luzie, z ludźmi rozumiejącymi, że to tylko zabawa. Takimi, co to się nie obrażą, jeśli zrobię coś szalonego, nieszablonowego, głupiego albo brawurowego, co nawet narazi całą drużynę. Takimi, co nie będą zazdrośni, jak im gorzej pójdą rzuty, albo jak nie wylosują sobie na starcie szlacheckiego pochodzenia. To tylko gra.
  9. Lubię konflikty w drużynie - ale tylko wtedy (!), jeśli są poprzedzone wyraźnym meta-puszczeniem oka. Dobra atmosfera przy stole jest sto razy ważniejsza, niż ciągłe  odgrywanie i czyjaś maksymalna wczuwa.
  10. Lubię współgraczy, którzy grają drużynowo, trzymają się razem i szukają dobrych, pozytywnych rozwiązań, nawet jeśli się to kłóci z ich Alignment (charakterem).
  11. Lubię grać "dobrymi" drużynami. Takimi, które zostawiają po sobie jakiś porządek, rozwiązane problemy i załagodzone konflikty. Palenie wiosek, handel dragami i niewolnikami, mroczne rytuały, nierząd, zabójstwa na zlecenie - okey, bawcie się dobrze, ale to nie dla mnie.
  12. Lubię ponosić konsekwencje swoich działań. Jeśli chcę przeskoczyć przepaść, a dany system przewiduje w takiej sytuacji rzut kośćmi, to chcę wiedzieć, że MG wyciągnie konsekwencje i zabije moją postać, jeśli skok się nie powiedzie.
  13. Lubię być taplany w błocie, okaleczany, krzywdzony. Czasowy obłęd i trauma są ok. Oczywiście, mówię o swojej postaci, a nie o mnie :)
  14. Lubię jednak móc nadać znaczenie śmierci mojej postaci. W czasie jednej z niedawnych dyskusji na FB zrobiłem specjalną tabelkę, która może dodać kolorytu takiemu wydarzeniu, ale była ona przeznaczona do wykorzystania przez MG. Czasem fajnie by było móc jednak zrobić coś samemu jako gracz. Powiedzieć ostatnie słowo, przekazać rodowy pierścień przyjacielowi, wyjawić tajemnicę, przebaczyć odwiecznemu wrogowi itp. ;)
  15. Lubię jak drużyna  musi balansować na krawędzi i realnie ryzykować życiem. Lubię być zmuszonym do zżerania kory z drzewa i picia wody z kałuży, żeby moja postać przetrwała kolejny dzień. Przygody, w których jest 50% na przeżycie sesji to dla mnie ideał.
  16. Lubię rozwiązywać zagadki i problemy poprzez burzę mózgów ze współgraczami i przez metodę prób i błędów, a nie przez oczywiste wskazówki MG bądź po udanym rzucie na Rozwiązywanie zagadek.
  17. Lubię realizm, symulacjonizm i dbałość o detale. Monotonne opukiwanie każdej cegły w celu znalezienia pułapki, albo szukanie chrustu po lesie wcale nie jest dla mnie nudne. Powoduje, że dane miejsce staje się dla mnie coraz bardziej materialne, namacalne, zostaje mi w pamięci, albo śni mi się po nocach. Raczej nie znam immersji na sesji, mam za duży dystans do wszystkiego. Dla mnie (pożądana) "immersja" jest wtedy, jak wynoszę z sesji jakieś obrazy i wrażenia, które zostają w mojej pamięci i inspirują do własnych pomysłów.
  18. Lubię grać z ludźmi z wyobraźnią. Mogą nie znać systemu, nie trzymać się karty postaci, popisywać się itd., ale kreatywność, humor i dobre bon moty wszystko wynagrodzą. Przeważnie to wystarczy, żebym się z nimi świetnie bawił!
  19. Lubię jak współgracze angażują się w kampanię i grany system. Robią zapiski, kupują swoje podręczniki, czytają je, przygotowują się, zarażają innych entuzjazmem.
  20. No i oczywiście. Lubię, jak wszyscy przy stole są weseli, życzliwi i wyrozumiali. Nie spóźniają się z byle powodu, nie eksponują swoich poglądów politycznych, nie upijają się na umór, nie dłubią w zębach. Nie czepiają się błędów i niespójności. Nie obrażają się, nie próbują przesadnie koncentrować na sobie uwagi, nie epatują niepotrzebnymi "feedbackami". Ale to są już raczej banały, o takich rzeczach w zasadzie nie chciałem tu pisać.






Jeszcze mały dopisek. To, co mówię, to nie tylko teoria. W ostatnim czasie grałem u świetnych mistrzów gry (już ich zdążyłem nachwalić), ale też grałem z doskonałymi graczami. Wszystkich nie pamiętam, albo nie znam z imienia i nazwiska. Kiku jednak wymienię. Takie osoby, jak Mikołaj i Stefan, z którymi gram w Bladesy u Matiego, albo Kadu, Aga, Tomek czy Marcin alias Halfling (i pozostali gracze) z ostatniej sesji u Sejiego, są żywymi przykładami, że można grać z kulturą, wyobraźnią, uśmiechem na uściech, kreatywnie i z jajem - tak że wszyscy się z nimi dobrze bawią. Dzięki, fajnie było z razem z Wami usiąść przy stole!


4 komentarze:

  1. Przypomniałeś mi mój stary (sprzed sześciu lat) tekścik okreslający moje preferencje za pomocą listy z odznakami. Niestety jest on miejscami tak aktualny, jak formatowanie i wspomniane odznaki (oraz ich brak) ;)
    https://allgemeinefestung.blogspot.com/2011/08/moja-kolekcja-medali-rpgowych.html

    Natomiast może faktycznie kiedyś napiszę coś zbliżonego opisującego Mansfelda Erpegowca za rok 2017 (albo mp.: początek 2018 roku).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałem, bardzo fajny wpis, dzięki za przypomnienie. Bardzo lubię takie listy - nawet (a może zwłaszcza) jeśli się z czymś nie zgadzam. :)

      Usuń
  2. Nic tylko się podpisać. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mimo tego, że to o czym piszesz jest niby tak oczywiste, a jednak bardzo często tego brakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak. Nigdy się nie zdarzyło, żebym doświadczył wszystkich powyższych 20 punktów. Zwykle jestem zadowolony, jak uda się być świadkiem choćby 3 z nich.
      Najbliżej ideału była dla mnie ostatnimi laty chyba sesja w Tunnels&Trolls u Sejiego. Zginąłem prawie 3 razy, opukiwałem tyczką podłogę i pilnowałem żeby mi pochodnia nie zgasła, a bawiłem się znakomicie. Była dobra atmosfera, dużo zapadających w pamięć scen akcji (jakich byś nie ukręcił nawet na Seventh Sea 2), trochę strachu i jaja, że boki zrywać. :) Jakbyś miał okazję na jakimś konwencie, to polecam.

      Usuń