czwartek, 2 lutego 2017

Mejdejowie z Góry Pisków

Wyruszam dziś wieczorem, to już postanowione. Przykro mi, że Was zostawiam, uwierzcie mi, nie było mi łatwo. Może się jeszcze kiedyś spotkamy. Mam prośbę, aby ktokolwiek, kto zobaczy ten list i potrafi czytać, przekazał jego treść moim uczniom. Znajduje się w nim wytłumaczenie, co skłoniło mnie do tak desperackiego kroku, aby wyruszyć w poszukiwaniu Mejdeja XVIII. Decydując się na to mam świadomość, że będę musiał opuścić teren Pogórza - ostatniego bezpiecznego miejsca na świecie - i że nawet jeśli wrócę, to na pewno nie będąc już tym samym człowiekiem, którego znaliście.

Jedynym sposobem, abyście mogli choć trochę zrozumieć i wybaczyć mi mój postępek, jest wytłumaczenie Wam, na ile potrafię, kim są Mejdejowie i dlaczego są tak ważni dla naszej społeczności. Wiem, że ostatnio mówiło się o nich wyłącznie z gniewem i kpiną. Wszyscy ciężko pracujemy, plony są coraz mniejsze, a wciąż musimy karmić osobę, która pokazuje się w Ghim-Bazi jedynie po to, aby asystować przy porodach i odprowadzać zmarłych do Groty Snu. Czasem jeszcze spotka się ze starszyzną, wygłosi kilka nudnych kazań, spędzi trochę czasu z Nauczycielem i już wraca na swoją Górę Pisków. I po co? Tylko po to, żeby szwendać się po grani, wywijać swoim zębatym "ogonem", medytować (jak sam to nazywa) oraz raz dziennie wykrzyczeć kilka niezrozumiałych fraz do Migającej Ściany, zabawnie machając przy tym rękoma. "Mej-Dej, Mej-Dej! O Wielcy Przodkowie, jeśli tylko to słyszycie, przybądźcie na ratunek! Nasza łódź przemierza otchłań, nie znając celu. Grum-Brum Alfa Beta Gamma Dwanaście Trzynaście Pięćdziesiąt! Niech wielka Świecąca Kula pozwoli ominąć Wam mroczne wody Czwartej-Jedenastej Czeluści Lambda. Iks siedemnaście. Igrek czterdzieści pięć. Zed. Osiem-osiem-osiem." I tak dalej, i tak dalej. Jacy Wielcy Przodkowie?! Przecież już dawno nikt w nich nie wierzy!

Tak, wiem, co powiecie. Sam podczas ostatnich burzliwych debat twierdziłem, że już w Nich nie wierzę. A jednak, zmieniłem zdanie. Tylko Oni są naszą szansą, tylko w Nich możemy upatrywać sensu naszej wędrówki po Wardenie. Dość jednak o Przedwiecznych, znacie na pamięć Legendę, każdy uczył się jej w szkole. Miałem mówić o Mejdejach.


Musicie wiedzieć, że prześledziłem ostatnio metryki i akty zgonów z kilku ostatnich cykli, jak i z dawnych dni. W tym - najstarsze, na jakie trafiłem. Z dokumentów wynika jasno, że niegdyś ludzie żyli o wiele dłużej. Dużo rzadziej też umierali przy porodach. Osiemnasty powiedział mi kiedyś, że matki rodzą o wiele zbyt młodo - choć i tak odbywają Pokładziny w ostatnim cyklu swojego życia. Pomimo tego, nic nie wskazuje na to, żeby średnia życia Mejdejów również się skróciła. Z resztą, sami to widzicie. Tylko najstarsi wciąż pamiętają, jak Osiemnasty chodził w pieluchach, a jednak wciąż ma gładką skórę, pozbawioną bąbli i wciąż wygląda bardzo młodo. Niejedna z jego dawnych znajomych patrzy dziś na niego z zawiścią. Z pewnością, przeżyje... przeżyłby nas wszystkich, ...gdyby nie owo niefortunne zaginięcie, które wszyscy zinterpretowali jako upadek w przepaść. Muszę to wiedzieć. Muszę wiedzieć, czy rzeczywiście spadł, a jego szczątki zaległy u dołu Działżlebu, czy też jednak własnowolnie wyruszył na wyprawę poza Pogórze. A może sam zginął, a jakimś cudem przeżył jego symbiont? Jeszcze nie wiem, co mogłoby nam dać znalezienie samego symbionta. Niemniej muszę przynajmniej spróbować. Chcę wiedzieć, co się stało.

Symbioza
Musicie wiedzieć, że moje nadzieje na to, że Mejdej jednak przeżyje wyprawę i powróci cało nie są zupełnie bezpodstawne. Symbiont daje mu ogromną przewagę - pomaga wyczuć zagrożenie, zachować czujność, nawet podczas snu oraz skutecznie oprzeć się potędze Zuu. Nie jest jasne pochodzenie tej istoty. Jak mówił mi kiedyś Osiemnasty, najstarsze spisy zwierząt zamieszkujących kontynent Mhor nie wymieniały żadnych tego typu stworzeń. Nawet dziś bardzo mało wiemy o wężoidach, ponieważ skutecznie kryją się w swych norach przed wścibskimi spojrzeniami i można je obejrzeć właściwie tylko wtedy, kiedy same tego zechcą. Czyli wyłącznie wtedy, kiedy jeden z nich wyczuje śmierć dotychczasowego Mejdeja i wychodzi na powierzchnię, aby wybrać jego następcę. Do spotkania dochodzi już w czasie ceremonii Uśpienia  lub w bezpośrednim sąsiedztwie Groty Snów. Wówczas to następuje ów tajemniczy akt Połączenia, kiedy stwór wczepia się w rdzeń kręgowy swego partnera od dołu, to jest od strony kości ogonowej. Kto wie, być może któregoś z Was też wkrótce to spotka?
Ciała wężoidów pokryte są żywą tkanką, natomiast ich szkielet zbudowany jest ze szklanej struny. Gdyby taką istotę przekroić w poprzek, ujrzelibyśmy, że strunę wypełnia niezwykle jasne światło. Światło to ma charakter nadprzyrodzony - stworzenie nie posiada mózgu, ani innego tego typu organu, a jak wiemy, jest niezwykle inteligentne. Źródło jego mądrości pochodzi właśnie od tegoż światła.
Odważyłem się kiedyś zapytać Osiemnastego, jak to jest chodzić z takim długim, ciężkim, wijącym się "ogonem". Na ile przeszkadza to w codziennych czynnościach. Odparł, że już nawet nie pamięta, jak to było wcześniej. Współdziałając ze swoim symbiontem odbiera o wiele więcej bodźców. Doskonale rozumie przestrzeń wokół niego. I wreszcie - może zachować idealną równowagę w każdej możliwej sytuacji. Dzisiaj bez symbionta nie byłby w stanie funkcjonować, zapewne nawet nie potrafiłby wstać z łóżka czy wyrzec choćby słowa. Jedyne utrudnienie, jakie mu doskwiera, wiąże się z koniecznością łapania światła przez co najmniej pięć godzin dziennie. Niekiedy bywa to kłopotliwe, zwłaszcza gdy źle się czuje, lub gdy na dworze szaleją wiatry znad Okrągłego Morza.

Dawne dni i mądrość Mejdejów
Wspomniałem już, że tylko jeden żyjący mieszkaniec Mhor może wejść w symbiozę z wężoidem i zostać Mejdejem. Nie zawsze tak było. Widzieliście, jak wygląda Samotnia Mejdeja w Górze Pisków. To wielki, rozbudowany kompleks, o wiele za duży na potrzeby jednej osoby. W dodatku, podobno zaledwie jego niewielka część jest obecnie dostępna - resztę zabarykadowano wiele cykli temu. Tak jest, w dawnych dniach Samotnię zamieszkiwała cała społeczność. W jej skład wchodziło nawet do kilkunastu Wybrańców - jak wówczas nazywano osoby żyjące w Symbiozie - oraz przynajmniej tak samo liczna grupa braci i sióstr służebnych. Przewodził im zawsze Mejdej, najstarszy żyjący Wybraniec.
Mieszkańcy Góry Pisków wiedli żywot w harmonii z naturą, który od świtu do nocy wypełniała praca i kontemplacja. Żyli w celibacie. Zajmowali się obsługą Urządzeń, pracą na roli, kopiowaniem starożytnych tekstów oraz prowadzeniem badań, zwłaszcza botanicznych i zoologicznych. Produkowali także wiele wyrobów, nie tylko żywnościowych, zbyt zaawansowanych jak na możliwości zwykłych mieszkańców Pogórza. Dzisiaj nie bylibyśmy w żaden sposób wyżywić tak licznej komuny. Myślę, że wężoidy doskonale to wyczuwają, dlatego też pilnują, aby jednocześnie funkcjonowała tylko jedna para symbiontów.
Obecnie Mejdejowie nie dysponują już taką wiedzą i umiejętnościami, jak dawni mieszkańcy Samotni. życie jednego człowieka, nawet tak długowiecznego jak oni, jest zbyt krótkie, aby przyswoić wszystkie te informacje. Mejdejowie nie obsługują już chociażby większości Urządzeń - poza Migoczącą Ścianą oraz Maszyną-Co-Robi-Pink rzecz jasna. Kopiują teksty, szukają w nich przydatnych informacji, a całą resztę czasu wypełnia im praca na rzecz Ghim-Bazi. Już chociażby takie czynności, jak przygotowanie wina z cieniorostów, jakiego używamy przy Pokładzinach, uwarzenie eliksiru stosowanego przy narodzinach, czy preparacja czaszek naszych zmarłych wymagają poświęcenia wielu tygodni. Jak łatwo o tym zapominamy, kiedy to Mejdej zaszywa się na wiele dni w Samotni, z dala od naszych spojrzeń!
Podstawowym zadaniem każdego Mejdeja - i to należy podkreślić - jest jednak nadawanie Komunikatu. To właśnie podczas tych żmudnych, niezrozumiałych, codziennych zabiegów, z wężoidem wczepionym w Migoczącą Ścianę, Mejdej wydaje się być w pełni sobą. To jego misja i jedyny sens życia. Dzisiaj, kiedy Osiemnasty zniknął, nikt nie wykonuje tego zadania. A jeśli to właśnie w tym momencie nadszedł przepowiadany czas Kontaktu? Przecież Legenda mówi: "nie znamy dnia, kiedy to nastąpi". A czemuż by nie dzisiaj, na ten przykład! Tak naprawdę to jest nasz główny problem. Nie wino z cieniorostów i nie Maszyna-Co-Robi-Pink. Nasza społeczność i tak nie przetrwa kolejnych kilkunastu, może co najwyżej dwudziestu kilku cykli. To już przesądzone i nieodwracalne. Kontakt z Przedwiecznymi jest naszą jedyną nadzieją.

Góra Pisków
Mam wielką prośbę. Chciałbym, abyście wyznaczyli jedną osobę - na początku może to być choćby Ookala - która podczas mojej nieobecności będzie codziennie sprawdzać, czy nie wrócił Osiemnasty. Sygnałem, abym zaprzestał poszukiwań i wrócił do wioski będzie dym z ogniska rozpalonego na szczycie Góry Pisków.
Na załączonym planiku zaznaczyłem, jak dojść do poszczególnych pomieszczeń Samotni. Nie zgubcie tej mapki. Tunele skrywają wiele niebezpiecznych zakamarków, a są przy tym tak skomplikowane i rozbudowane, że łatwo się w nich zagubić. Sam przeżyłem tam kiedyś chwilę grozy, gdy raz zgasła lampa gamma w jednym z korytarzy. Kompletnie straciłem orientację. Na szczęście Osiemnasty był podówczas w domu i wyczuł mój kłopot. Inaczej mógłbym nigdy stamtąd nie wyjść na powierzchnię. Nie ruszajcie też pod żadnym pozorem zaplombowanych przejść! Zamknięte korytarze nie są zupełnie niezamieszkałe. Żyją w nich istoty, o których nawet Mejdejowie wypowiadają się z drżeniem w głosie. Osiemnasty mówił, że może nie tyle słyszy, co wyczuwa je każdego dnia. Z pewnością nie należą one do istot żywych, takich jak my. Inaczej nie przetrwałyby przez tyle cykli w zupełnym zamknięciu, z dala od światła i źródeł pożywienia. Chyba, że do Samotni wiedzie jeszcze jakieś inne wejście, o którym nie wiemy...


To wszystko, co miałem Wam do powiedzenia. Żegnajcie! Jakże wspaniale było mi żyć w Waszym zacnym towarzystwie, pośród zielonych wzgórz Ghim-Bazi. Jeśli choć trochę zapamiętaliście z mych nauk, moje życie nie było zmarnowane. Odchodzę bez większych nadziei na powrót, a jednak serce przepełnia mi spokój. Wiem, że sobie poradzicie, znam Was dobrze, jak mało kto.

Podczas mej nieobecności niech obowiązki Nauczyciela przejmie Kontos. Dasz radę chłopie! Trzymaj się i nie myśl o mnie źle!

Balajza





2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Ależ, bardzo dziękuję! :)

      To tylko przetwory domowe. Zwyczajnie, sam system jest fajny.

      Usuń