poniedziałek, 11 grudnia 2017

Przegląd tygodnia #3

Kaduceusz ostatnio podniósł u siebie na fanpejdżu temat, że "RPG to nie hobby, tylko styl życia". Coś w tym jest, ilustracją tej tezy może być poniższy wpis. Zagrałem tylko jedną sesję, a jak robię tygodniowy rachunek sumienia, to okazuje się, że erpegowych grzechów mam znacznie więcej. Jednak nie jest tak źle, a w każdym razie idzie ku lepszemu. Zdobyłem się na odwołanie sesji weekendowej, dzięki czemu naprawiłem spłuczkę! W końcu, po 4 latach. ;)


Earthdawn
Nie zagraliśmy sesji, za to co nieco pogrzebałem w tabelkach. Uzupełniłem tabelę skarbów, przy okazji do szablonu dodałem stronę z 2k20 przedmiotami ze sterty odpadków. Powiększyłem też tabelę znalezisk z Pomieszczenia opuszczonego kaeru. Na ostatniej sesji okazało się, że 2k8 punktów to za mało i zbyt często powtarzały mi się wyniki.


Przy okazji zdradzę, jak wypełniam plik tabelek, kiedy mam na nią tylko chwilę. Otóż nie szukam generatorów po sieci, bo ich dopasowywanie trwa zbyt długo. Zamiast tego ustalam sobie jakiś szablon, skupiając się przede wszystkim na tym, o co aktualnie toczy się gra. Np. przyjmuję, że wszędzie w tabeli skarbów przy wyniku 8 znalezisko będzie się wiązało z amunicją, a przy 7 z leczeniem ran. Potem to sobie szybko dostosowuję i zmieniam zależnie od kontekstu, a dopiero na końcu zajmuję się rzeczami mniej istotnymi, podkreślającymi klimat itp.



Wpliku Barsawia 1420 TH znowu trochę namieszałem. Zmieniłem czas działania pochodni na 2 tury, zamiast 1 (dla mnie to i tak tylko teoria, bo BG używają kryształów świetlnych). Dodałem akapit o formularzach na notatki w rozdziale o Narzędziach arbitra. Wcześniej nie widziałem takiej potrzeby, ale że odwołuję się do tych plików w tekście, uznałem, że lepiej mieć wszystko w kupie. Za najważniejsze formularze, bez których nie wyobrażam sobie grania w piaskodziczy, uważam Kalendarium wyprawy oraz listę BNów, osad i wątków. Dodatkowo, jakiś czas temu trening postaci wyrzuciłem z Kalendarium do osobnej karty i też z niej sumiennie korzystam.  Prezentowane wzory tabelek genetycznie wywodzą się z plików, które kiedyś wykradłem z Lisiej Nory.


Blades in the Dark
Śmignęliśmy kolejną sesję. Zabawa była przednia, jak zwykle. Mati prowadzi żywiołowo, barwnie i z pasją, chociaż tu akurat klasa MG nie pełni aż takiej roli. Gracze też się nieźle dobrali. Jako, że się osobiście nie znamy, każdy z nas odgrywa jakąś swoją meta-rolę. Np. Total wciela się w power-gamera, Mikołaj w specjalistę od systemu i architekta wydarzeń, a ja w małomównego introwertyka.
Mimo tego (a może dzięki temu), że mieliśmy mniej czasu, lepiej pilnowaliśmy porządku sesji. Niewykluczone też, że powoli uczymy się, jak tak gra powinna wyglądać.

Sesję zaczęliśmy od dokończenia wcześniejszej akcji. Po ostatnim spotkaniu dogadaliśmy się na Messengerze, że końcówka poprzedniej sesji była zbyt pośpiesznie dokończona i że trzeba to rozwiązać inaczej. Zrobiliśmy więc akcję łączoną, a Downtime rozegraliśmy później. Skrzynia ze starożytnymi skarbami, którą mieliśmy wykraść dla frakcji Hivesów została już wprawdzie wyniesiona z muzeum, ale teraz trzeba ją było jeszcze przetransportować do kryjówki. Wpakowaliśmy ją więc na samo-wóz napędzany elektroplazmą i bezczelnie wtoczyliśmy się na most, pilnowany przez strażników i mechaniczne gargulce. Poszło jak po maśle. Postać Bonia naściemniała strażnikom jakieś bajki, mój ludzik, przy użyciu jednego flashbacka i zdolności Tinker, ustawił bombę czasową, która odciągnęła ich uwagę, a włamywacz grany przez Totala popsuł gargulce. Później pozbyliśmy się obstawy i skitraliśmy ładunek w dokach. Wszystko po cichu i niemal bez zabójstw... Szóstki na kostkach zrobiły swoje. 

Inaczej było z kolejną akcją. To miał być prosty skok, dzięki któremu mieliśmy przejąć skrytkę, w której wymieniali się informacjami jacyś tajni agenci. Skrytka była w pociągu. Na akcję mieliśmy tylko pół godziny, zdecydowaliśmy więc podejść do niej bez przygotowania. Tym razem krytyczna porażka na engagement roll spowodowała, że zaczęliśmy scenę w beznadziejnej pozycji.
Baron stał na dachu pędzącego pociągu przed mierzącym doń z pistoletu przeciwnikiem. Mój Szeptak trzymał się krawędzi wagonu końcami palców, gdy nad nim stał próbujący rozdeptać mu dłonie kolejny bandyta. Gustav natomiast był uwiązany do poręczy i brutalnie przesłuchiwany wewnątrz wagonu. Novance w ogóle nie uczestniczył w akcji, bo wcześniej w Downtimie przeholował ze swoim nałogiem i popłynął.
Nawet Wam nie będę zdradzał, jak to się skończyło i jak w ciągu paru minut wykaraskaliśmy się z opałów. Grunt, że wszystko dobrze się skończyło.

Ok, rozegraliśmy już parę sesji, pora na kilka uwag o BitD. Przede wszystkim system jest świetny, choć dość rozbudowany. Trzeba trochę pograć, żeby się go nauczyć. Rozwój drużyny, podobnie jak poszczególnych postaci, jest genialnie pomyślany, angażujący i spajający ekipę. Karty i inne pomoce wykorzystywane na sesji zawierają masę informacji i podpowiedzi, ale nie narzucają zbyt wiele. Przynajmniej ja tego nie odczułem. Brakuje mi tu natomiast jakichś trudniejszych zagadek, realnego zagrożenia życia postaci, albo większej presji ze strony wrogów. Mam też poczucie, że za dużo rzeczy się udaje. Nie o to chodzi, że jestem jakimś masochistą, tylko że wymienione elementy rozgrywki powodują konieczność gry zespołowej, owocują burzą mózgów i coraz lepszym zgraniem drużyny. Przy okazji, wywołują emocje. Trochę mi ich więc brakuje. Może to kwestia podejścia MG, który jest dość litościwy, ale na pewno też takiego a nie innego systemu.
Największą zaletą gry wydaje mi się projekt i sposób napisania podręcznika. Dobrze się z niego korzysta, jasno tłumaczy o co chodzi w rozgrywce i zawiera mnóstwo gotowych do użycia pomysłów. Wygłaszam ten sąd na podstawie jedynie wyrywkowej lektury i praktyki sesji, sam jeszcze nie czytałem. Ciągle nie mam kasy na podręcznik, z resztą na Rebelu chwilowo jest niedostępny. W razie czego kupię w końcu i wydrukuję pdf-a. Na szczęście von Mansfeld podlinkował ostatnio stronę z SRD Bladesów, więc zamierzam zabrać się za czytanie już dziś.


Lektury
The Shadow of Yesterday
Udało mi się w tym tygodniu przeczytać cały podręcznik do TSoYa, z czego jestem wcale zadowolony. Dysponowałem podręcznikiem do pierwszej polskiej edycji systemu, wypożyczonym z biblioteki. Nie było w nim przygody Ruiny Valengardu oraz opisu Oranii, które zostały dodane dopiero do drugiego wydania. Grę zaprojektował Clinton R. Nixon, a za polski przekład odpowiadał zespół dowodzony przez Darkena. 
Systemu chciałbym wkrótce użyć do opisywanego w poprzednim Przeglądzie tygodnia "swiatotworzenia settingu poprzez rozgrywanie sesji". Kilka uwag na szybko:
  • podręcznik jest nieźle napisany; połknąłem go szybko, z przyjemnością i tekst zostawił na mnie dobre wrażenie;
  • system jest interesujący i całkiem udany, ale podręcznik słabo go tłumaczy. Po lekturze ciągle do końca nie wiem, jak w to się gra;
  • przykład rozgrywania Próby Sił (czyli  ważniejszego Konfliktu - jak się w tym systemie określa wszelkie testy i potyczki) jest na plus. Przydałby się do tego opis struktury typowej sesji oraz przykład gotowej przygody;
  • mechanikę dałoby się lepiej wytłumaczyć, gdyby podręcznik był napisany zwięźlej i jakby nie był tak zawalony zbędnymi Pojęciami Pisanymi z Dużej Litery, które stwarzają wrażenie, że trzeba się ich uczyć na pamięć. A to przecież bardzo prosty system, dałoby się go wyłożyć na jednej kartce;
  • rozgrywkę ma napędzać gonienie za punktami doświadczenie, które gracze dostają, jeśli realizują swoje Klucze - czyli wybrane dla swoich postaci motywacje. Pomysł jest ciekawy. System ma tu być piaskownicą opartą na działaniach graczy. MG planuje z góry tylko kilka "Kluczowych Scen", za które gracze też dostają PeDeki. Brakuje mi tu co najwyżej informacji, po co są te Kluczowe Sceny, opisu jak ich używać oraz przykładów zastosowania;
  • opisany setting jest mega-fajny, a przy okazji bardzo mi pasuje do tego, co sam zamierzam poprowadzić. Opis krain dzieli się na kilka akapitów luźnego tekstu, po którym znajduje się opis Zdolności, Sekretów i Kluczy, przypisanych do danej kultury i dostępnych tylko jej przedstawicielom. Krótko, pomysłowo i z jakąś tam antropologiczną ogładą. Uzupełniłbym może ten rozdział o gotowe pomysły na lokacje, w których mają rozgrywać się sceny. Z pewnością zwiększyło użyteczność podręcznika;
  • brakuje mi tu też listy pomysłów, albo chociaż jednego lepiej rozpisanego na to, jak zacząć kampanię. To dość kluczowa kwestia w sandboksie, łatwo przez nią zepsuć sobie całą grę. Tu jesteśmy skazani wyłącznie na własną inwencję;
  • ilustracje GunarDANa są różnej jakości, niektóre kapitalne, inne mniej. Ich stylistyka jest bardzo różna, część ocieka erotyzmem (czyt. szczuje cycem), część ma postać szkiców, a część przygniata ciemnoszarym kolorem tła. Mimo, że nie wszystkie obrazki mi się podobają, uważam, że wykonują tu one ogromną robotę - wnoszą specyficzny klimat i doskonale ilustrują świat przedstawiony;
  • książka została wydana przez Kuźnię Gier. Podoba mi się layout, jakość papieru i solidne klejenie. Format idealnie pasuje do plecaka. Jedyna uwaga, że szare tło kartek jest nieco ciężkie. Na własne potrzeby spreparowałem sobie wersję bez tła (tylko cicho);
  • podręczniki już dawno zostały sprzedane, na szczęście obie edycje można za darmo pobrać z bloga Błękitny Świt. Jeśli chcecie je drukować i używać na sesji, to nie wiem, czy nie lepsza byłaby pierwotna wersja tłumaczenia, złożona niegdyś przez Drozdala. Można ją zaczerpnąć z nieocenionej Studni Kreatywności.
Ogólnie fajnie. Wygląda na to, że nie powinienem mieć większych problemów z konwersją TSoYa na Pieśń Jutrzenki. Zmierzam użyć większości istniejących Zdolności, Sekretów i Kluczy, a od siebie dodać tylko kilka nowych. Nie mam jeszcze co prawda rozpisanych plemion, ale to już raczej problem własnej twórczości, a z mechaniką nie będzie kłopotu.
W tym wszystkim znowu mnie tylko nurtuje pytanie, które już sobie zadawałem przy pracy nad MERPem - gdzie ja do tego znajdę jakichś graczy?!

Conan 2D20
W środę wpadł mi w ręce Player's Guide do nowego Conana od Modifiufiusa. Nie czytałem go jeszcze, nie grałem, zatem nie powinienem mieć problemów z wyrażeniem własnego sądu - czyż nie? ;) Podręcznik napisali Nathan Dowdell, Jason Durall, Benn Graybeaton,Chris Lites i Jeffrey Shanks.  Wypatrzyłem go w 2 polskich sklepach internetowych, mianowicie w Rebelu za 79,95 zł i Gamelordzie za 59,99 zł. Swojego egzemplarza nie kupiłem, tylko znalazłem pod poduszką. Nie wiem, skąd się tam wziął. Kilka luźnych uwag, które przyszły mi do głowy po wstępnym obmacaniu książeczki:
  • podręcznik, poza okładką, jest śliczny. Ma bardzo ładny layout, dobrze dobrane kolory - dominuje brąz, zieleń i złoto - i ma kilka niezłych ilustracji;
  • pozytywny efekt powoduje połączenie czcionek Tisa Pro (główny blok tekstu), Alverata Irregular Black (nagłówki) i Tisa Sans Pro (tabelki);
  • w mojej wersji jest błąd drukarski - dwie strony na początku podręcznika są powtórzone;
  • zaraz za twardą okładką wyziera bardzo kolorowa a zarazem elegancka mapa Hyborii, wykonana przez Jose Esterasa;
  • rozdział 1. stanowi wprowadzenie do systemu. Opisuje co to są RPG's, że tu chodzi o to, iż ludzie wcielają się w fikcyjne postaci - po to żeby było fajnie - i że zasady są po to, żeby wszyscy bawili się zgodnie i sprawiedliwie... Mamy tu też informacje o kostkach i innych pomocach (najlepiej firmowych!) oraz ilu potrzeba graczy i że trzeba mieć kartki papieru. Przeczytałem te kilka stron i dalej nie wiem: (1) o co toczy się gra opisywana w tej instrukcji, (2) po co kolejny system o Conanie, (3) czemu służy ten konkretny podręcznik i (4) jak z niego korzystać;
  • nie ma tu prawie żadnych informacji o REHu ani o stworzonym przez niego świecie; nie zaszkodziłoby tu wrzucić chociaż tych kilku akapitów z Quickstartu;
  • rozdział 2. jest poświęcony tworzeniu postaci. Zaczynamy (1) od wyboru kraju pochodzenia (którego opis znajdziemy w podręczniku głównym...), a następnie generujemy atrybuty postaci (2). Dalej mamy: (3) klasę społeczną, (4) historię (pięć gotowych pomysłów do wyboru, dla każdej klasy osobno - ekstra pomysł!), (5) archetypy (łucznik, barbarzyńca, najemnik, rycerz, nomad, pirat, kapłan, uczony, łotr, szaman), (6) natura, (7) sposób wyedukowania, (8) dawne czyny wojenne, (9) ostatnie ustalenia i (10) podsumowanie, imię, wiek, wygląd itd.
  • w rozdziale 2. mamy też alternatywne sposoby na tworzenie postaci - w tym całkowicie losowe. Super, przydatna rzecz! Służą do tego tabele losowe zamieszczone w wymienionych wyżej podrozdziałach, część z nich jest tu ponowiona w nieco innej postaci. Inny wariant to tworzenie iście legendarnych herosów typu Conan czy Valeria. Końcowe kilka zdań o tworzeniu całej drużyny to zdecydowanie za mało;
  • rozdział 3. traktuje o umiejętnościach i talentach. Schemat opisu jest następujący: (1) nazwa umiejętności (+ bazowy atrybut), (2) typowe wykorzystanie w przygodach, (3) możliwe utrudnienia (np. zbroja w akrobatyce), (4) sposoby na wydawanie punktów Momentum dla zwiększenia efektu, następnie (5) drzewko talentów rozwijających daną umiejętność i (6) ich opis;
  • rozdział 4. jest o ekwipunku. Mamy tu zasady jego zdobywania i sprzedawania, opis systemów monetarnych i reguł obciążenia. Dalej mamy omówienie poszczególnych rodzajów sprzętu. Broniom i pancerzom towarzyszą bardzo udane ilustracje - szkoda że tylko dla części przedmiotów. Nie pasuje mi tu zbytnio zbroja płytowa, na szczęście jest ona dość droga. Brakuje opisu wierzchowców i reguł ich wykorzystywania;
  • w rozdziale 5. znajdziemy skrót zasad. Jest to prawie ten sam tekst, co w Quickstarcie, ale i tak dobrze, że się tu znalazł;
  • dalsza część zasad, poświęcona samym scenom akcji, znajduje się w rozdziale 6.
  • podręcznik zamyka podsumowanie zasad w tabelkach rozmieszczonych na 4 stronach (spoko), indeks na zaledwie 1 stronę, kolorowa karta postaci i 3 strony reklam.
Podsumowując, dane mi było obejrzeć bardzo ładny i udany podręcznik do systemu, w który chętnie pogram. Stanowi on niestety tylko wypis zasad najpotrzebniejszych graczom, nie jest zaś samodzielnym, specjalnie przemyślanym i zaprojektowanym tworem. Mimo wszystko, sam pomysł na zrobienie krótszej wersji podręcznika dla graczy - równie ładnego co podstawka, a przy tym względnie taniego - to moim zdaniem strzał w 10. To, że nie ma tu informacji niezbędnych MG, których by nie było w podręczniku głównym, to moim zdaniem też dobry pomysł. Widać, że nie chodzi tu tylko o dojenie naiwniaków, ani o tanie zarabianie na kolekcjonerach. 
Podręcznik zdecydowanie warto kupić jeśli zamierzamy grać w Conana, a nie chcemy go prowadzić. Wydaje mi się przy okazji świetnym pomysłem na prezent...
... Eee, znaczy nie, ja już mam!

Blogi
W poprzednich Przeglądach o tym nie wspominałem, ale zwykle dużą część mojego erpegowego czasu poświęcam na czytanie blogów. Nie zamierzam się o tym specjalnie rozpisywać, za dużo by wymieniać. Tym razem zrobię wyjątek, bo nie rzec o tym wcale byłoby zakłamaniem rzeczywistości. Tak dla zobrazowanie "problemu", w tym tygodniu przeczytałem:
  1. Recenzję systemu HARP na blogu Reviews from R'lyeh.
  2. Artykuł o zastosowaniu Punktów Magii w OD&D na Fear and Loathing of the Old World.
  3. Raport z sesji w Śródziemiu na Akratic Wizardry.
  4. Dwie pozycje z bestiariusza zaprezentowane na blogu Miasto-Dzicz-Loch.
  5. Artykuł o przekładaniu gotowych modułów na język własnej kampanii - Multiverse.
  6. Recenzja sandboxowego modułu Fever Swamp na Reviews from R'lyeh.
  7. Omówienia dwóch scenariuszy do Ravenlofta na 3k10.
  8. "Gra w grze" na blogu Radowit.
  9. Kolejny raport z sesji Burning Wheel na Allgemaine Festung.
  10. Kilka artów o TSoYu tamże.
  11. Kilka notek na Grocie Drozdala.
  12. Raport z sesji Star Wars w Punkcie K.
  13. Raport Roberta z sesji TFT na Inspiracjach.
...I pewnie jeszcze coś, nie pamiętam. Zaraz się zabieram za nowe wpisy u Wolfganga i Leniwego Gracza. Zwykle jest tak, że staram się śledzić wszystkie wpisy na blogach, które mam wypisane po prawej stronie, ale też większość tych dostępnych na agregacie Blogi RPG. Subskrybuję też całą masę blogów anglojęzycznych, choć ostatnio nie mam czasu, aby przeglądać je wszystkie. Generalnie nie czytam raportów, poza dosłownie kilkoma wyjątkami. Jak już, to czytam wstęp i podsumowanie, a resztą tylko przerzucam wzrokiem.

Sporo czasu zmitrężyłem też na video blogi na YouTube. O tym może jednak następnym razem, bo mi już notka puchnie.


Zakupy
Zakupy to niestety też ważna część życia niemal każdego hobbysty. Mi się udało tym razem nie poszaleć, w czym z resztą pomógł mi wydatnie brak gotówki. Zaledwie wrzuciłem parę groszy na Humble Bundle. To, że nie kupiłem więcej nie znaczy, że się nie rozglądałem. Jakby nie zupełny brak funduszy kupiłbym z pewnością:
  • Fajerbola na Kuglarzowym Wspieram.to (uwaga!, dziś kończy się zbiórka),
  • Burnig Wheel, które znów wtoczyło się na Rebela (a nie, sorry, znów nie ma),
  • wspomniane już Blades in the Dark,
  • 2 podręczniki do Rolemastera, które ktoś nieopatrznie wrzucił na Allegro,
  • zbiór przygód do The Laundry (jako że Cubicle7 z końcem roku traci licencję na Cthulacze)
  • itd.

Robi mi się z tego Przeglądu powoli jakaś spowiedź...


Filmy
Muszę przyznać, z lekkim nawet zawstydzeniem, że erpegowe hobby wpływa niekiedy zarówno na książki, które czytam, jak i na wybór filmów. Innymi słowy, wchodzi mi na głowę. Tak było choćby w tym tygodniu. Próbuję bezskutecznie wczuć się w konwencję kampanii jaką gramy w Blades in the Dark, toteż zacząłem oglądać seriale, które autor wypisał jako źródła swoich inspiracji. Obejrzałem po jednym odcinku Peaky Blindres i The Wire.
Ten pierwszy nie bardzo mi się spodobał, nie widzę tu żadnej postaci, która by mnie zainteresowała, lub z którą mógłbym się utożsamiać. Same gnidy. Co najmniej dwóch pozytywnych bohaterów wypatrzyłem za to The Wire (Prawo ulicy, w polskim tłumaczeniu). Niestety, to zupełnie współczesne klimaty, poza tym film się nie spodobał mojej żonie, tak więc raczej nie będę kontynuował. Pozostaje mi więc czekać na nową serię znakomitego Taboo. Chyba, że polecicie mi coś innego...


27 komentarzy:

  1. Conan jest niezły, nie tak ciężki jak Mutant Chronicles. Pewnie dlatego, że wywalili z teamu Jaya Little. Mimo to dużo tam (mówię o pełnej podstawce) lania wody. Już teraz widzę, że gra robi się bardzo ciężka przy dopakowanych postaciach. Wszystkie te talenty i bajerki mocno ją spowolnią, dokładnie jak przy Edge of the Empire, gdy postać wykupi masę talentów z x profesji. Na szczęście jest to obciążenie głównie dla graczy, bo MG nie musi pamiętać kto, ile i co robiących talentów aktualnie posiada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam przeczucie, że z punktu widzenia gracza to powinien być niezły system. Dla power-gamerów jest tu sporo rzeźbienia w combosach, zaś dla odgrywaczy plusem jest to, że otrzymane na starcie zdolności mają jakieś fabularne uzasadnienie. Od razu dostajemy postać z fajnym zapleczem i ciekawie się zapowiadającą.

      Nurtuje mnie w tym tylko jedno. Czy ten system mówi mistrzowi gry, jak ten ma przygotować odpowiednie wyzwania drużynie. DeDeki przy 2D20 wyglądają może przestarzale i topornie, ale one właśnie taki łatwy do ogarnięcia system zarządzania poziomem trudności mają. W grze, gdzie chodzi o grzanie kostek to dość istotne. Jak jest tutaj? Czy Conan nadaje się do grania taktycznego, czy zdarza się, że trzeba ciężko walczyć o przetrwanie? Czy od przyjętej strategii zależy powodzenie przygody, czy zawsze się wszystko udaje, a chodzi jedynie o popychanie do przodu fabuły?
      Tego wszystkiego jeszcze nie wiem. Dopiero obejrzałem Podręcznik Gracza.

      Usuń
    2. Conan cały czas czeka u mnie na przeczytanie ;)

      Usuń
    3. @Oel
      Pola do rzeźbienia postaci jest dużo. Szczególnie w talentach pozwalających na używanie umiejętności poza ich zakresem (alchemia przy rzucaniu bombami i kwasami, żeglarstwo przy testach akrobatyki i dowodzenia wykonywanych na statku, skradanie się za walkę wręcz, gdy wróg nie wie o obecności postaci, itp).

      Przy trudności w walce może być jazda. Mutant Chronicles 3ed miał duży problem z mobkami, bo dobrze złożona postać masakrowała nawet Nefarytę. Parę razy słyszałem już narzekania, że trzeba takiemu dać morze minionów do odciągania uwagi graczy, bo średnio zoptymalizowana brygada bierze takiego frajera na raz. I to wszystko mimo podziału NPCów na miniony, toughened i nemesis. Conan też dzieli BNów na kategorie, ale jeszcze nie potrafię powiedzieć czy są lepiej ułożone.

      Gra wydaje się być dość taktyczna. Przede wszystkim kwestia Guard - śledzenie którego może być problematyczne dla MG - i rozmiary broni, bo przeciwnik pozbawiony Guarda ma przerąbane, jeśli atakuje go postać z małą bronią. Różnica w rozmiarze liczy się chyba jako bonus obrażeń dla mniejszej kosy, gdy obrońca straci Guard. Gra promuje zachowania drużynowe - ktoś ściąga z bazyla Guarda, następny robi mu Exploit action i atakuje biedaka sztyletem, zwiększając obrażenia i dodając sobie nowe właściwości broni. Robiąc to odpowiednim nożem otrzymujemy w efekcie masakrę.

      Generalnie obrażenia łyknąć łatwo i nie wygląda to tak, że postać jest potwornie trudna w zabiciu. Jest dużo zdolności specjalnych broni, które dość prosto aktywować (5+ na k6), więc brodaty Vanir z toporem może spokojnie klepać po 8-12 obrażeń na turę. Bez dobrego pancerza jest ostro, a dochodzi jeszcze kwestia tego, kiedy poświęcić zbroję dla anulowania obrażeń w danym ataku. Dorzuć jeszcze Momentum/Doom wydawane na większe dmg i flaki latają wokoło. Jak to w Hyborii.

      Pełny podręcznik daje jakieś tam wskazówki dla MG, ale wydaje mi się, że są one zbyt mgliste i za słabe. Ostatecznie trzeba będzie się wdrożyć w temat doświadczalnie.

      Usuń
    4. @Shockwave
      Dzięki za wyjaśnienia! Czyli jednak dobrze, że zaczepiłem temat Conana... Czegoś się nauczyłem. :) Tak na marginesie, im dłużej o tym mówisz, tym większą mam ochotę zagrać w ten system.

      @Sebastian
      Nie omieszkaj podzielić się wrażeniami, jakbyś już się z tym uporał.

      Usuń
    5. Cóż, gra wygląda na ciekawą, ale nie dowiemy się, dopóki nie sprawdzimy przy stole. Ja tylko żałuję, że jest tam takie straszne wodolejstwo, bo spokojnie można zmieścić to wszystko na połowie objętości podręcznika. Resztę mogli dopchać większym opisem Hyborii, opisem czegokolwiek albo wręcz wydać grę o objętości 200 stron. Ale suplementy trzeba od nich przecież kupować, prawda? Tutaj sytuacja będzie odwrotna, miejsca w dodatkach mało i nagle nauczą się je trochę lepiej wykorzystywać - jak to było w dodatkach do MC3.

      Usuń
    6. Nie wiem, czy mam ochotę wchodzić w tę linię wydawniczą. Podręczniki są ładne, a mechanika ciekawa, ale czy ja w to będę miał kiedy grać? U nas ma to kiedyś prowadzić Sting, ale pewnie skończy się raptem na k4 sesjach. Sam bym to może i poprowadził, ale w innym uniwersum, więc dodatków raczej nie będę potrzebował. Na razie i tak mam w kolejce milion systemów do rozpracowania, a nie zanosi się, żeby ta kolejka zaczęła się w najbliższym czasie przesuwać do przodu.
      A tak w ogóle, to dodatki do Conana brał już na warsztat Beamhit. O tutaj, o: http://rpg-piekielko.pl/2017/09/05/conan-co-w-dodatkach-piszczy/. Tak tylko mówię, dla przypomnienia.

      Usuń
  2. Też ostatnio gram w Noże Po Ciemku, bardzo fajna zabawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prowadzisz, czy wychodzisz na akcje? :)

      Usuń
    2. Prowadzę :) Jak pogramy jeszcze parę sesji, napiszę coś pewnie na blogu.

      Usuń
  3. Czasem żony mają problemy z tym, że jak mąż mówi, że naprawi spłuczkę, to znaczy że naprawi i nie trzeba mu o tym przypominać co pół roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Ciągłe przypominanie jest demotywujące, bo czasem człowiek chciałby coś zrobić z własnej woli. ;)
      Kolejny demotywator to fakt, że zamiast podziękowania w rezultacie usłyszysz - "szkoda, że to musiało czekać aż 4 lata".

      Usuń
    2. A weź spróbuj się skrzywić, że musisz czekać aż ZA PÓŹNO wstawione ziemniaki muszą się dogotować.

      Żeby jednak nie robić zupełnych offtopów: wszyscy mówią, jak to 2d20 w wydaniu conanowskim czy startrekowym jest lepsze od Kronik Mutantów. A ja jaram się jak dziecko na myśl o zbliżającej się sesji w tym świecie, który bardzo przyczynił się do mojego fantastycznego wychowania: swego czasu ostro tłukłem w Doomtroppera, Dark Eden, Warzona, nawet 1 edycję erpega próbowaliśmy (choć bez sukcesów). Ciekawy jestem moich wrażeń powrotu na łono Mishimy, sama lektura podręcznika jest przyjemnością. Ech, się rozmarzyłem, ale jeszcze będę w to tłukł, aż miło.

      Usuń
    3. Wtedy odpowiadasz że to tylko cztery lata były a mogło być siedem ;)

      Usuń
  4. Przepraszam z mało merytoryczny komentarz, ale chciałem tylko powiedzieć, że bardzo przyjemnie czyta mi się te Twoje, Oelu, przeglądowe wpisy. Choć właśnie z nawału tematów trudno mi się zdecydować na konkretne odniesienie się do któregoś z nich. :)

    To tylko pogratuluję naprawionej spłuczki. Udowodniłeś, że hobby hobby (a zombie zombie zombie), ale priorytety masz prawidłowe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Ta spłuczka, to oczywiście tylko wyjątek od reguły. Ale dla mnie - światełko w tunelu. :)

      Dążę do tego, żeby za tydzień móc napisać: w tym tygodniu napisałem tylko poprzedni Przegląd. A tak serio, to racja. Wysypało mi się trochę gruzu w tym raporcie. Jak na to patrzę, to przegiąłem. Conana już mogłem sobie odpuścić, a zamiast tego popracować nad załącznikami. A właśnie, coś miałem podlinkować...

      Usuń
  5. Przyznam, że jestem pod wielkim wrażeniem ile tekstu jesteś w stanie dostarczyć przez tydzień. I to nie jakiegoś wodolejstwa pełnego błędów, tylko ciekawego tekstu, po którym oczy same się ślizgają. No i dziękuję za wzmiankę, jeszcze w tym miesiącu dostarczę kontentu do poczytania.

    Conan u mnie zaległ na półce i czeka aż obstockuję wszystkie dungeony i będę miał dłuższą chwilę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Prawdę mówiąc, uważam, że przedobrzyłem. Chciałem opisać wycinek swojego erpegowego życia, a zabrnąłem w pseudorecenzje i raporty z sesji. Może jakbym miał więcej czasu na redakcję tekstu...
      Znaczy się, dla mnie to spoko. Te tygodniowe przeglądy pozwalają mi pozbierać myśli i powodują, że tak szybko różne spostrzeżenia nie wyfruwają z głowy. Tylko nie chciałbym przy okazji przesadzić i zanudzić Czytelników.
      Ukłony!

      Usuń
  6. Też gram w Bladesy, nasz gang już jest na drugim tierze (jak tak się teraz zastanowiłem to sporo tych sesji jednak było). System jest bardzo ciekawy, setting igła ale przy dłuższej kampanii czuć jednak niedosyt (a może to wina mg?), ogólnie każdemu polecam bo ciekawie pokazuje jak może być skonstruowane miasto i frakcje w nim występujące.
    A co do The Wire - moja żona też początkowo marudziła ale koniec końców obejrzeliśmy wszystkie sezony, pozycja obowiązkowa. Do klimatu Bladesów jednak nie pasuje, Tabu zdecydowanie lepiej może wprowadzić w klimat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fiu fiu! Drugi tier, nie pogadasz... My to chyba dojdziemy do tego za pół roku.
      Co do niedosytu - tu masz rację. Doskvol zawiera kopalnię grywalnych pomysłów, które powinny wystarczyć na kilka lat łojenia sesji, a jednak szklane ściany czuć wyraźnie. Mi to też dość przeszkadza, chociaż ledwie zaczepiliśmy kilka wątków. Na szczęście, jest jeszcze to drugie, orientalne miasto i cała masa hacków. Zwłaszcza ta ostatnia opcja chodzi mi po głowie, bo ileż można się wcielać w rolę bandyty?

      Usuń
    2. Po dokładnym zastanowieniu zaczęliśmy w BitD grać około kwietnia/maja i sesje gramy co drugi tydzień więc faktycznie pół roku grania aby osiągnąć drugi tier, do trzeciego brakuje nam z 2-3 sesji.
      Myślę że aby to miasto nabrało więcej głębi mg powinien dużo akcji postronnych gangów rozgrywać między sesjami (i informacje o wynikach sprzedawać graczom w postaci plotek) wtedy może faktycznie gracze będą czuli że to miasto żyje i nie kręci się tylko wokół napadów i zabójstw.

      Usuń
    3. Chyba trafiłeś w sedno. Tego mi tutaj brakuje. Zbierania plotek - jako punktu wyjścia do autonomicznie wybieranych tematów akcji i jako źródła informacji o świecie. Tak jak to się często praktykuje w sandboxie.

      Usuń
  7. O, ktoś pamięta o TSoY. Fajnie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ceienie Dni Minionych: pamiętamy!...
      A właśnie, Seji, czemu w końcu pozostaliście przy oryginalnej nazwie systemu?

      Świetna robota z przekładem i w ogóle z polską edycją. Bardzo fajnie też, że to cały czas udostępniasz na blogu.
      Obawiam się jednak, że nic się tak nie starzeje, jak nowatorskie gry. Te które wiążą się z historią hobby - na świecie, w kraju i w czyimś prywatnym życiu - pozostaną w pamięci przez długie lata. Z takimi wynalazkami, jak TSoY jest dużo gorzej. Dla mnie to jest w sumie zaleta, bo lubię grzebać się w rzeczach które nie są modne, ale już ze znalezieniem graczy mogę mieć problem. Jak zapytałem o TSoYa w ekipie, w której gramy w Bladesy, to nie spotkałem się z cieniem nawet zainteresowania. Po co brać na warsztat indiasa, który nie jest świeżutką nowością? Poza tym mam wrażenie, że w indyczących środowiskach fantasy jest raczej kontestowane.

      Usuń
    2. Oj z tym "nie warto grać w nie-nowego indiasa" to bym mocno polemizował. Są gry, takie jak Dogs in the Vineyard, Psi*Run, The Clay That Woke czy Fiasco, z którymi warto się zapoznać choćby na jedną sesję. A to nie są jakieś nowinki (DitV z 2004 roku, Fiasco - 2009; nawet TSoY to w sumie lata 2004-2007 jeśli chodzi o kolejne wydawane angielskie wersje).

      No i sam TSoY - przynajmniej moim zdaniem - fajnie uczy graczocentrycznego grania wokół decyzji graczy odnośnie ich Kluczy - zarówno w dążeniu do zarobienia punktów doświadczenia za nie, jak i wprowadzania dramy poprzez korzystanie z Ofert kluczy (odrzucanie Kluczy za 10 PD) oraz nabywanie nowych Kluczy. Pisząc prościej: TSoY na w miarę lekkich regułach pokazuje jak zmieniać (dramatycznie) swoją postać w trakcie kilku sesji.

      Usuń
    3. Całkowicie się z Tobą zgadzam. M.in. właśnie dlatego wziąłem się za TSoYa. Mówię tylko o powszechnym podejściu do tematu. Nie mam zbyt dużego oglądu sytuacji jeśli chodzi o erpegowe środowiska, nawet w moim mieście, więc mogę się mylić, ale mam złe przeczucia. Gdybym grał przez bioprądy, albo mieszkał w Warszawie, czy innej większej aglomeracji, to też pewnie bym do tego podchodził bez obaw. W końcu jakichś graczy bym znalazł. A tak, to jest spora szansa, że się narobię i na nikogo chętnego nie trafię. Szkoda mi zawiesić kolejny projekt na kołku, ale ciągle się waham, czy jest sens się angażować i robić łapankę.

      W takich grach, jak TSoY (czy pewnie też Burning Wheel), gdzie ważna jest kreatorska inwencja graczy, musi być co najmniej kilka osób mocno nakręconych na dany system. Tak mi się wydaje. Ciągnięcie ludzi za uszy, albo reklamowanie się pustymi obietnicami (będzie ekstra fabuła! prowadzi Oel co ma bloga! legendarny TSoY powraca w nowej odsłonie!) nie zda egzaminu. Tu gra powinna się opierać na motywacji samych graczy i ich postaci. No nic, muszę to jeszcze przemyśleć.

      Usuń
    4. @Oel

      Darken chciał zostawić oryginalny tytuł, ja chciałem polski. A że redaktor to tylko doradca, zostałem wysłuchany i otrzymałem odpowiedź, że TSoY zostaje. ;)

      Usuń