wtorek, 17 września 2019

Copernicon 2019 - święta, święta i po świętach

Copernicon jest dla mnie rokrocznie niesamowitym wydarzeniem, dlatego po raz kolejny -  mimo strasznych niedoborów czasu - muszę poświęcić mu kilka słów podsumowania.


Po pierwsze, TROLL

To była druga edycja Turnieju Rekonensansu Omszałych Lochów i Labiryntów, w której miałem przyjemność sędziować. Graliśmy w Basic D&D (o którym już co nieco pisałem), korzystając z modułu In Search of the Unknown Mike'a Carra... O którym to module też już tutaj nieopatrznie zacząłem opowiadać (jeszcze nie wiedząc, że spoileruję). Tematyka i specyfika tegorocznej edycji była więc dla mnie czymś w miarę naturalnym i swojskim. System sprawdził się całkiem nieźle. Chyba nawet lepiej, niż Tunnels & Trolls z zeszłego roku, choć - wbrew oczekiwaniom - pracy z nim mieliśmy jeszcze więcej, aby go dopasować do formuły turnieju. Moduł - właściwie też nieźle zaskoczył, chociaż mi osobiście zabrakło w nim paru pułapek na przywitanie gości. Może trzeba było coś takiego dodać od siebie? Ogólnie, chyba poziom trudności był nieco za niski. Jeśli tak, to muszę wziąć znaczną część winy za to na siebie.

Uczestników było dwa razy więcej niż poprzednio i miałem wrażenie, że przyszli na turniej dobrze przygotowani i super skoncentrowani. Było dla mnie wielką przyjemnością obserwować zza zasłonki pomysłowe kombinowanie i świetną współpracę graczy. Bardzo fajnie mi się też prowadziło w parze z Robertem. Widzieliśmy się na żywo pierwszy raz w życiu, a miałem wrażenie, że rozumiemy się bez słów. To była bardzo intensywna, ale i zarazem na swój sposób relaksująca rozgrywka. Długo nie mogłem po tym odkleić banana z gęby.

Z mojej prywatnej perspektywy wydarzenie to było jednak przede wszystkim okazją do spotkania i zrobienia czegoś razem - z ludźmi, których bardzo lubię i z którymi nigdy nie mogę się dostatecznie nagadać. Tak na nie dzisiaj patrzę. Świetnie było spędzić razem ten czas najpierw online, przygotowując materiały, a potem jeszcze fajniej spotkać się i zjeść tą wisienkę na torcie, sędziując w konkursie. Po raz kolejny muszę powiedzieć, że była to nie tylko wielka przyjemność, ale i prawdziwy zaszczyt! Świetna ekipa i doskonała robota!

Turniej odbył się kosztem długotrwałych przygotowań i masy wylanego potu. A czasem także sporej dawki nerwów. Serio. Uczestniczyłem tylko w kilku punktach z owych przygotowań (nie ze wszystkich obowiązków udało mi się w pełni wywiązać), ale mam prawo wyobrażać sobie, ile wysiłku włożyli w to przedsięwzięcie pozostali sędziowie, a zwłaszcza głównodowodzący - Seji i Wolfgang. Dwaj wymienieni okazali się (nie po raz pierwszy) doskonałymi organizatorami i bez ich pracy i zaangażowania nic by się z tego nie udało. Naprawdę wielki podziw i szacunek z mojej strony!

Przy okazji - wielkie dzięki za zrobienie loga i plakatów kieruję w stronę Piotrka. Świetna robota gościu!


Po drugie, aspekt towarzyski

Nie udało mi się poza turniejem zagrać na konwencie żadnej sesji, ale za to miałem o wiele więcej czasu niż w zeszłym roku na pogadanie i udzielanie się towarzysko. Wreszcie udało mi się poznać na żywo kilku ludzi, których wcześniej nie widziałem na oczy. Szczególnie pozdrawiam w tym miejscu Roberta i Tsara, którzy okazali się przesympatycznymi rozmówcami i z którymi spędziłem bardzo fajny czas. Przybiłem też w końcu piątkę z Encem oraz z Bartkiem z ABC Gier Fabularnych (i innych jasnych punktów w sieci) oraz z Adamem (z Poltera). Jeśli to przypadkiem czytacie - fajnie było Was zobaczyć!

Poza tym, te wszystkie narady z gronem sędziowskim, nocne peregrynacje po knajpach pod przewodnictwem Wolfa, wspólna podróż pociągiem z Ifrytem, spotkania przy posiłkach i wymiany uwag między prelkami na korytarzach bloku RPG, pozostaną u mnie długo w pamięci. Jak zwykle, przyjechałem z Torunia wielce usatysfakcjonowany i w dobrym humorze.


Po trzecie, uczestnictwo w bloku RPG

Cały blok RPG, podobnie jak w tamtym roku, tchnął dobrą energią. Było jak i z kim pogadać, było zawsze o czym (m.in. dzięki różnym wydarzeniom, konkursom i wystąpieniom), a nawet czego się nauczyć. Na pewno wielka w tym zasługa organizatorów, a zwłaszcza Michała, który ponownie stanął na wysokości zadania i którego entuzjazm udzielał się pozostałym. Naprawdę, ciężko było wyjść z budynku, choćby po to, żeby zobaczyć inne wydarzenia konwentu albo pozwiedzać miasto. Ciągle działo się coś ciekawego i ciężko było się nudzić nawet gdyby stać cały czas w hallu i zaczepiać przechodniów.

Sam, nie licząc TROLLa, przyczyniłem się do "uatrakcyjnienia" programu tylko jedną prelekcją. Mówiłem o graniu kampanii przy otwartym stole. Nie jestem z niej specjalnie zadowolony. Moim zamiarem było jedynie stworzenie pretekstu do dyskusji, a skończyło się na tym, że się niepotrzebnie rozgadałem, przez co nie było nawet czasu na zadawanie pytań. Dodatkowo, zdaje się, że pomyliłem Mike'a Shleya z Michaelem Shae. :) Następnym razem się poprawię. Z drugiej strony, muszę powiedzieć, że nie spodziewałem się aż takiej frekwencji. To było bardzo dla mnie miłe zaskoczenie.

Jako słuchacz najwięcej skorzystałem z prelekcji Wolfganga (o OD&D), Roberta (o mechanice walki w najstarszych erpegach) i Jaxy (o systemach na Year Zero Engine). Bardzo merytorycznych, dobrze przygotowanych i konkretnych. Niczego innego się z resztą po tych panach nie spodziewałem. Wielkie dzięki! Największym pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie chyba jednak prelka Kuby, grającego regularnie u Wolfa, który opowiadał o tym, jak należy podejść do oldschoolowych i sandboxowych sesji z perspektywy gracza. Dała mi sporo do myślenia.


Cóż, tym razem to tyle. Miałbym jeszcze mnóstwo kwestii do omówienia, ale nie mam niestety kiedy klepać. Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich, z którymi udało mi się spotkać i pogadać! Szkoda, że z większością z Was widzę się nie częściej, niż raz do roku. To o wiele za rzadko, mam wielki niedosyt.

37 komentarzy:

  1. Też serdecznie pozdrawiam! Bardzo miło było się z Tobą spotkać i pogadać na żywo (w pociągu i nie tylko :)

    TROLL był także dla mnie najjaśniejszym punktem tego konwentu. Żeby było śmiesznie, też później myślałem, że byłem zbyt łagodny dla moich graczy. Ale chyba jednak lepiej być zbyt łagodnym niż nadmiernie upierdliwym. Konkurs nie konkurs, ale przede wszystkim powinna to być zabawa. Dociskanie poziomu trudności mogłoby zaszkodzić przyjemności z gry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego pogadania było dla mnie o wiele za mało. :) Ciągle się zastanawiałem, gdzie jesteś, bo chciałem jeszcze o coś zapytać. Np. o co chodzi z tym affiliated links ;)

      A tak w ogóle - jak się udała sesja sbx na koniec? Miałeś zdaje się skład jak marzenie... Chyba, że będziesz coś o tym pisał u siebie, to grzecznie poczekam na relację.

      Usuń
    2. Musiałem dzielić czas między TROLLa i Quentina. :)
      W dodatku w sobotę wieczorem zagrałem jeszcze sesję WFRP4 u Wojtka Rzadka z Lans Macabre (zupełnie inny styl rpg). Konwent za krótki, żeby wszystko ogarnąć.

      O sesję niedzielną to raczej powinieneś spytać graczy, Wolfa i Roberta. Wydaje mi się jednak, że wyszło całkiem w porządku. Obrabowali (i zamordowali) grupkę poszukiwaczy złota, w górach poharatał ich grizzli i dopadła grupa pościgowa tak, że wylądowali w areszcie - z którego jednak udało im się uciec, kradnąc konie. Wolf przywołał "Krwawy Południk" McCarthiego i jakoś te klimaty przewijały się przez sesję. Ale było wesoło. :)

      Usuń
    3. Rzadko miewam okazję zagrać (jako gracz). Mój udział w sesji prowadzonej przez Ifryta wyszedł zupełnie przypadkiem, ale była ona naprawdę udana! Uwielbiam westerny i dziki zachód, do tego sandbox i mechanika wspierająca awanturnicze granie = przepis na udanego jednostrzała.

      Tony Wnorowsky, młody narwaniec, syn powstańca styczniowego poległego w wojnie secesyjnej po stronie Konfederacji, zatracił nauki wyniesione z domu i zszedł na drogę zła i występku :)

      Usuń
    4. "Musiałem dzielić czas między TROLLa i Quentina."

      Wybaczam. ;) A tak serio, to zrobiłeś świetną robotę na tym konwencie! (Nie zapominajmy o Quentinie Express itd.). Powinni Ci przysłać jakiś dyplom z podpisem prezydenta, czy coś.

      Co do sesji - jakbym wiedział, żałuję że nie zostałem dłużej. (Nocowanie na dworcu w Toruniu - w oczekiwaniu na pociąg nad ranem - mam już przećwiczone, więc dałbym radę.) Musiała być niezła zabawa.

      Usuń
  2. Strasznie żałuję, że nie udało się dłużej pogadać, posiedzieć, połazić. Strasznie mi ten Copernicon przeleciał między palcami, a z drugiej strony cały czas się coś działo, ktoś gdzieś wyciągał... I w sumie z wami spędziłem chyba najmniej czasu. Nadrobię następnym razem. :)

    Co do poziomu trudności zaś - myślę, że było OK. Brak pułapek był o tyle zabawny, że chyba wszyscy się ich spodziewali i od początku wpadli w niezłą paranoję. Może dzięki temu uśpimy ich czujność za rok. ;)

    Dzięki, Oel, za olbrzymi wkład w TROLL-a. A logo i plakaty Piotrka - pierwsza klasa. Może zrobi tez za rok? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no zleciało! Jest pewna szansa (mała, ale zawsze), że wpadnę na Imlala. Może będzie okazja pogadać.

      Co do poziomu trudności, myślę, że ciut za dużo było przypadków, że w ekipie nie schodziły żadne hapeki. Drużyna, której prowadziłem, pod koniec sesji wpadała do pomieszczeń z koboldami czy z zombiakami jak do sklepu po bułki. Bez żadnego stresu... W Basicu! Brzmi jak profanacja! ;)

      Usuń
    2. "Nasza" drużyna na ogół wygrywała rzut na inicjatywę, a testy ataku u potworów były po prostu fatalne - nie zszedł nawet jeden HP :| przeciwników było chyba jednak zbyt mało - szybko byli przytłaczani przez obu 3-4 PC i powalani na deski.

      Usuń
    3. Tak było. Wystarczyło im szczęście na kostkach, by nie wpakować się w żadne tarapaty. Jechali po tym lochu, jak po zajeżdżonej kobyle, bez cienia respektu. ;)

      Usuń
    4. A jakie było stękanie jak zaproponowałem, żeby dodać Zmorę: "za trudno, wykończy każdą drużynę!". Trzeba było dać ze cztery, wtedy byśmy osiągnęli właściwy poziom trudności;) Ogólnie to niezależnie od tego jaki był faktyczny poziom trudności, ważne było to, jakiego poziomu spodziewali się uczestnicy. Oczekiwali masakry i paranoicznie podchodzili do każdego spotkania i każdego elementu lochu. I o to chodziło.

      Usuń
    5. Przyznaję, że moje obawy okazały się nieco na wyrost ;)

      Usuń
    6. No, u nas poczucie paranoi szybko wyparowało. Końcówka to był prawdziwy rajd na pliznołów. Biedne wysiedlone ze swoich komnat koboldy... "Wynocha, to nasza miejscówka!" :D

      Usuń
    7. Nasza drużyna miała całkiem niezłe rzuty - poza jednym graczem, któremu przez całą sesję weszły chyba tylko dwa trafienia. Za to potworom kiepsko szło. ;)

      Usuń
    8. Heh, a co powiesz na to: jeden hobbit, którego mieliśmy jako "szóstą postać" wypuścił taczkę z rąk może góra dwa razy, przez całą sesję. W ogóle nie brał udziału w (licznych) potyczkach, bo i nie było potrzeby. Stał tylko za drzwiami (najczęściej wraz ze złodziejem) i czekał na rozwój wypadków... To ci dopiero zawody! XD

      Usuń
  3. Czytamy, czytamy. Fajnie było się spotkać na żywo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie okazja. Rzadko kiedy pojawiasz się na imprezach (co doskonale rozumiem), więc i od razu jesteś rozchwytywany. Ciężko się dobić. ;)

      Usuń
    2. Rozchwytywany? Nieee, biegaliśmy w piątek po punktach programu i w sumie z nikim wtedy dłużej nie pogadałem. W sobotę już było spokojniej, ale miałeś Trolla :)

      W knajpie było najłatwiej porozmawiać.

      Mam nadzieję, że na kolejny konwent wypadnie wcześniej, niż za rok (poza Imlalem, ale tam wpadnę tylko do knajpy).

      Usuń
  4. Dzięki, Stachu - zarówno za dotrzymywanie towarzystwa, jak i wspólne sędziowanie (też odniosłem wrażenie, że bardzo sprawnie nam to szło we dwóch). Miło było wreszcie się spotkać na żywo i pogadać.

    Byłem pod dużym wrażeniem Twojego stylu, gdy beznamiętnym tonem odliczałeś długość korytarzy w stopach - skojarzyło mi się z Gygaxem, powinieneś jeszcze siedzieć w szafie. Myślę, że trafiliśmy na świetnych graczy (jak się potem okazało, część z nich miała już spore doświadczenie), a nasza ekipa nie była zmęczona i dopiero się rozkręcała, pewnie moglibyśmy tak pograć jeszcze drugie tyle. Niestety, czas się dopełnił. Również odniosłem wrażenie, że koniec końców loch był zbyt prosty, o czym dobitnie świadczy bardzo niska liczba zgonów we wszystkich drużynach albo zgoła ich brak. To dla nas nauka, żeby za rok bardziej postarać się uprzykrzyć graczom życie. Jeśli czegoś żałuję, to że nie udało nam się dopracować naszej koncepcji z plemionami, ale nic straconego (jak się okazało, część drużyn w ogóle nie zawędrowała w tę część lochu).

    A co do prelekcji, to było trochę mało czasu i siłą rzeczy trzeba było skakać po łebkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, ciężko namiętnym głosem opowiadać o długości korytarza w stopach x 10. ;)

      Też uważam, że ekipa była niezła. Dobrze się zgrali skubańcy. Doświadczenie może w takich sytuacjach nie wystarczyć, zwłaszcza jak się nagle pojawiają różne ośrodki władzy. :) Trzeba było szybko wypracować sposób komunikacji i świetnie sobie z tym poradzili. Uważam też za mądrą decyzję wybranie callera. Ta instytucja jest w takich sytuacjach nie do przecenienia.

      Usuń
  5. Konwent zleciał jak z bicza strzelił, czasu jak zawsze było za mało. Dzięki za zaangażowanie w TROLLa, mieliśmy naprawdę świetną ekipę, również dzięki Twojemu udziałowi! I dzięki za towarzystwo wraz ze wspólnym rozbijaniem się po okolicy. Oraz za polecenie Piotra, który zrobił świetną robotę. Oraz za to, za tamto, można by tak długo;) Jak zawsze cieszę się już na następne spotkanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że dopiero za rok. Zastanów się, czy by Ci się nie udało wyrwać gdzieś na jakiś konwent zimowy albo wiosenny. Jakbyśmy się zgadali jeszcze z kilkoma sędziami, to moglibyśmy w porę przetestować moduł. To by było przyjemne z pożytecznym.

      Usuń
    2. Z pewnością pojawię się na Pyrkonie, jest dla mnie najbardziej dogodny z logistycznego punktu widzenia. Planuję tam pociągnąć temat prezentacji OD&D, nawet sesję poprowadzić. Na zimowy konwent warszawski się wybieram od paru lat, póki co bezskutecznie. Ale zobaczymy. Zebrać taką ekipę jak na koprze będzie ciężko, ale mniejsze podsekcje będą się na pewno gromadziły na innych konwentach.

      Usuń
    3. Wiecie, jakby się udało, pomyślało, poodkładało dzień urlopu, to można by jakiś Retrokon gdzieś zrobić, w fajnym odludnym miejscu. Wiem, że jest to bardzo skomplikowane, zależne od miliardów rzeczy i osób, ale tylko taką myśl zarzucam na przyszły rok.

      Usuń
    4. @Wolf
      Pyrkon byłby niezły na takie robocze spotkanie. Raz - wiemy już, że będziesz tam Ty i Seji (no i pewnie Rudie). Dwa, jest w dobrym terminie. Mamy do niego sporo czasu na projektowanie, a po nim jeszcze wystarczająco dużo nawet na gruntowną przebudowę modułu. Tylko musielibyśmy się jakoś tak sprytnie dogadać, żeby nikt (poza prowadzącym) nie znał całości przygody. Albo nie wiem - gralibyśmy na podmienionej mapie, czy coś w tym stylu.

      A nawet, jeśli by to okazało się w końcu słabym pomysłem, to dobrze by było choć zagrać jakąkolwiek sesję w MmA. Tak, żeby mieć materiał do zastanowienia się - co do zasad turniejowych, skali trudności itd.

      Pomyślę. Może w końcu pojadę do tego Poznania. Prawdę mówiąc, po Twoich relacjach z ostatniej imprezy, nie spodziewałem się, że będziesz tam chciał jeszcze jechać.


      @Seji
      Znakomity pomysł! Jestem za. Można zacząć od czegoś małego, bez żadnej promocji, ale i bez stawiania ograniczeń. Pieniny czy Świętokrzyskie? :)

      Usuń
    5. Z modułem postaram się spiąć, napisać i poprowadzić testowo na zjAvie. O ile się uda.

      Nie mów Pieniny, bo będę się upierał. ;) Świętokrzyskie brzmi dobrze, bo bardziej centralnie. Nie znam tam żadnych fajnych miejsc, takich na kilka-kilkanaście osób z miejscem do grania, ale popytam, poszukam. W Pieninach też takich nie znam w sumie, ale może na coś trafię.

      Usuń
    6. W jaki termin cyrklujemy? Może i ja czegoś poszukam.

      Usuń
    7. O, taki górski wypad to świetny pomysł! Chętnie spędził bym z Wami więcej czasu.

      Z kolei Pyrkon jakoś mniej mi się uśmiecha. Co prawda dawno tam nie byłem, ale to co słyszę, zdecydowanie mnie nie zachęca.

      Usuń
    8. Pyrkon jest dla mnie bardzo dogodną logistycznie imprezą, stąd się tam pojawiam regularnie, pomimo zastrzeżeń innego typu.

      Pomysł na kameralny Retrokon uważam za zna-ko-mi-ty. Już widzę, że sformowała się grupa południowców. A może coś bliżej centrum? Chociaż zdaję sobie sprawę, że Toruń jest chyba najdalej na północ wysuniętym przyczółkiem starego grania w Polsce;)

      Usuń
    9. Do Poznania mam całkiem blisko, więc od biedy mógłbym zjawić się na Pyrkonie.

      Jak najbardziej byłbym jendak za takim kameralnym wypadem na 2-3 dni. Najlepiej gdzieś na odludziu - można by rozegrać kilka sesji, połazić po okolicy etc.

      Pytanie, gdzie? Ja preferowałbym jakieś góry (w schroniskach są często sale/świetlice, które można by po prostu zaanektować).

      Usuń
    10. Jeśli będziemy jechać poza sezonem (a tak wszak będzie) to możemy zadekować się w jakiejś agroturystyce, wzorem ekipy od Karpia.

      Ja bym gór nie preferował, bo są daleko;) Ale rozumiem, the needs of the many outweigh the needs of the few;)

      Usuń
    11. Wypad na odludzie super pomysł! Trzymajmy się go jako punktu wyjścia, ok?

      Wybierając miejsce na Retrokon musielibyśmy najpierw wiedzieć, na ile jesteśmy zmotoryzowani.
      Jeśli wszyscy mamy auta, to nie ma problemu, może wybrać jakiekolwiek fajne miejsce gdzieś po środku drogi. Jeśli natomiast ktoś musiałby (albo preferował) dojechać pociągiem, to najlepiej, gdyby takie "odludzie" było dostępne bez licznych przesiadek. Wysiadasz z plecakiem z pociągu i idziesz od razu do schroniska.

      Usuń
    12. Bardzo chętnie wybrałbym się Retrokon, ale nie jestem zmotoryzowany :)

      Usuń
    13. Tak naprawdę nie wszyscy muszą być zmotoryzowani - wystarczy żeby ktoś był zmotoryzowany i mógł podjechać po innych na stację. Rozumiem, że zakładamy raczej kameralną imprezę? Pewnie taką zmotoryzowaną, podwożącą innych osobą mógłbym być nawet ja, zwłaszcza że zasadniczo nie piję alkoholu (co może mieć znaczenie przy powrocie ;)

      Usuń
    14. No to już Adam masz podwózkę. Bo zdaje się, że jesteś z Warszawy.

      Rozmawialiśmy dziś z Robertem, czy by nie spróbować wyjazdu w Świętokrzyskie. Ze wszystkich gór są najbardziej najbliżej centrum kraju. Poza Wolfem, który musiałby jechać ze 6 godzin railroadem, wszyscy pozostali dojeżdżaliby w 2-4 godzinki.
      No ale to tylko jedna z propozycji. Przecież nie muszą to być góry. Pewnie i tak nie będzie za dużo czasu na łażenie :)

      Usuń
    15. Auta nie mam, ale sobie radzę. :) Termin - fajna jest wiosna marzec-kwiecień (bywa chłodno, ale od maja są już zwykle wycieczki szkolne) i jesień wrzesień-październik (jeszcze nie za zimno, a już mniej ludzi).

      Świętokrzyskie jest OK. Na centralnej Polsce się nie znam, ale ja tam się dostosuję i doturlam, gdzie trzeba. No i lata tam nie byłem.

      A z innych miejsc - może Jura? Wiem, że znów południe, ale widzę pociąg Toruń-Częstochowa 4h. Tylko że po terenie bez auta ciężko, a w lasach kleszczy jak koboldów w lochu. Mam kumpla z tych okolic, mogę spytać o nadające się lokale.

      A na przyszłoroczny Pyrkon będę was namawiał z powodów wciąż tajne/poufne, ale zahaczające o retro i historię. ;)

      Usuń
    16. Ja jestem zmotoryzowany, ale wolałbym nie wieźć powietrza przez pół kraju;) Docenię więc lokalizację, do której można się dostać komunikacją masowego rażenia.

      Jak słusznie zauważył Oel, jeśli to będzie weekend to i tak skupilibyśmy się głównie na tematach erpegowych, więc nie musimy patrzeć pod kątem miejsca super-atrakcyjnego turystycznie. Wystarczy kawałek spokojnego lasu.

      Usuń
    17. Turystykę można uprawiać w godzinach porannych, np 6-10. ;)
      Czyli - szukamy miejsca w miarę centralnie położonego, z dojazdem zbiorkomem w okolicę, potem można się pozbierać. Popytam.

      Usuń