Cześć Czytelnicy!
Przyjdzie mi się Wam wyspowiadać. W tamtym roku byłem w gazie i wrzucałem na bloga sporo notek. Teraz to się skończyło. Obiecywałem też publikację materiałów przeznaczonych do BRP, nic z tego nie wyszło. Tak do końca nie wiem, dlaczego tak się stało, ale mam kilka przypuszczeń. Wymienię je poniżej.
Nie piszę bo nie gram
W zeszłym roku zrobiłem ankietę, żeby się dowiedzieć, o jakim systemie chcielibyście móc poczytać na Innych Światach. Lista zawierała tylko te gry, które i tak chciałem wypróbować w najbliższej przyszłości, więc wydawało mi się to łatwe do realizacji. Zdecydowanie najwięcej głosów daliście na BRP. Bardzo mi się taki obrót sprawy spodobał, gdyż uwielbiam intuicyjność i modułowość tej mechaniki, a miałem akurat w planach kampanię w Krainach Snów. Poza tym, uważam, że rzeczywiście jest to system, w którym da się grać w każdej niemal konwencji i prawie każdy go jako tako kojarzy. Obiecałem nawet, że będę się starał konwertować nań materiały przeznaczone do innych gier. Moja deklaracja była jak najbardziej szczera, ale nie wziąłem poprawki na realne możliwości. Próbowałem konwertować, ale schodziło mi z tym strasznie dużo czasu. Tego czasu mam ostatnio bardzo mało. Poza tym, do kampanii w Zew Cthuhu ostatecznie nie doszło. Graczy do Krain Snów nie przekonałem, a i dla mnie jest to setting nieco zbyt ponury. To jest - uwielbiam go za to jaki jest, ale nie ciągnie mnie do niego non stop. Czasem bardzo, a czasem wręcz odpycha.
A w co mi się udało pograć z owej ankietowej listy? Ostatecznie tylko kilka udanych sesji w Metamorphosis Alpha, w Tunnels&Trolls, w Przebudzenie Ziemi, Dungeon World i Delving Deeper. Poza tym grałem w różne inne rzeczy, o które sam bym się niedawno nawet nie podejrzewał (np. Blades in the Dark, Sword&Wizardry), albo miałem długie okresy bez jakiegokolwiek kontaktu z RPG.
Ostatnio udało mi się ruszyć z kopyta z kampanią jesienną. Dałem graczom do wyboru kilka opcji, zarówno jeśli chodzi o system, jak i styl grania (sandbox czy gotowe, oficjalne scenariusze). Były wśród nich: Bubblegumshoe, MERP (Południowy Mirkwood), AD&D1 (Grayhawk), S&W White Box (c.d. letniej kampanii) i WFRP1 (czasy Wewnętrznego Wroga). Te akurat rzeczy miałem na tapecie, miałem wstępny zarys sandboxa i do nich mnie najbardziej ciągnęło. A gracze na to: chcemy Earthdawna!... Przywiązali się do swoich postaci i chcieli poznać ich dalszą historię. Zdecydowanie odrzucili też pomysł grania w gotowe przygody. Koniec końców wróciliśmy więc na stare śmieci. Wiem, że niewielu z Was pała do Edwarda miłością, dlatego nie sądzę, abym prędko tu o tym pisał. W każdym razie, pogłoski o śmierci barsawiańskiej kampanii okazały się mocno przesadzone.
Myślę, że stałem się zakładnikiem własnej ankiety. Nie piszę na bloga, bo głupio mi przyznać, że nie dotrzymałem składanych obietnic. Mogłem ciągnąć dalej temat Earthdawna, dopóki nie skończą mi się materiały, zamiast skakać po systemach. Tylko namieszałem i zaczepiłem kilka tematów.
Media społecznościowe
Może też być tak, że mniej mi się chce pisać, bo nagadam się na co dzień sporo o erpegach na Facebooku? Co prawda, opuściłem niedawno kilka grup, w których się niepotrzebnie nadmiernie udzielałem (jak PiPa, RPG Bazar, Erpegowe Piekielne Pogaduchy i Tworzenie Gier Fabularnych), ale odkąd Kuglarz uczynił mnie modem na Sandbox RPG PL i tak muszę ciągle na FB zaglądać. Z "Januszy" zrobiła się fajna społeczność, pojawiają się ciągle nowi entuzjastycznie nastawieni ludzie i rzeczywiście chce się to czytać. A jak już przeczytam, to się wypowiem, tak niestety mam. Ostatnio powstała też całkiem nowa grupa, pn. Porozmawiajmy o RPG, gdzie udziela się sporo osób, które bardzo cenię za wiedzę i kulturę wypowiedzi. Pisze się w niej pełnymi zdaniami, przynajmniej na razie. Szok.
Oczywiście, bloga Facebook nie zastąpi w kwestii np. pisania o swojej twórczości, produkowania własnych dłuższych tekstów, czy publikowania materiałów. Ale jeśli chodzi o zabieranie głosu w dyskusji, to się przeważnie nawystrzelam, zanim zdążę cokolwiek tutaj napomknąć. Z resztą, na FB są chyba wszyscy czytelnicy Innych Światów, których kojarzę z imienia bądź internetowego oblicza. Tak jest chyba łatwiej. Dopóki nie opuszczę tej platformy zapewne będę się tam częściej bądź rzadziej udzielał. Hmm, może nawet tymczasowo przywrócę fanpage'a? ...
Rynek RPG w Polsce
Teraz będzie kontrowersyjnie. Mówi się o tym powszechnie, że w kraju mamy wyjątkowo słaby rynek gier fabularnych. I że na całym świecie prawie umiera. To prawda, jest z nim słabo. Zwłaszcza szkoda mi ludzi, którzy dużo piszą, dużo potrafią, są kreatywni, a nie mają jak na swoim talencie zarobić. Od tej strony jest to smutne.
Tylko że z mojej perspektywy ten rynek i tak jest zbyt prężny. Ciągle coś kupuję - a potem nie mam kiedy w to grać. Podręczniki stoją na półce, kuszą żeby je czytać, chcą żeby w nie grać, a tu nie ma kiedy. Tylko się rozpraszam. Zamiast pielęgnować kampanię, która się fajnie rozwija, chciałbym próbować ciągle czegoś nowego. A jak zmieniam system, to muszę się go uczyć i sporo naczytać. Bez tego nie śmiem nic na jego temat publikować. Toteż nie publikuję. Nie zdążę dobrze poznać gry i już ją zmieniam.
Heh, niedawno przeczytałem na forum o AD&D1 mnóstwo tekstów tego rodzaju:
i najlepsze:
Wniosek? To hobby nie potrzebuje żadnego pieprzonego rynku [jak już się w nim siedzi]. Można się dobrze bawić i bez niego. Jeśli o mnie chodzi, to przydałyby mi się co najwyżej dodatki do gier, w których prowadzę oraz życzyłbym sobie więcej tłumaczeń starych systemów na język polski. Chociażby Runequest, Pendragon, B/AD&D, Traveller, materiały z Judges Guild - kupowałbym. Taak, marzenia... Poza tym, nic nowego nie jest mi do szczęścia potrzebne.
Nie zamykam bloga. Nie wykluczam, że znowu nazbiera mi się sporo materiałów i będę je tu wrzucał, w nadziei że się nie zmarnują. Jeśli będzie to Earthdawn - wybaczcie. To jest blog osobisty, pisany od początku bardzo spontanicznie i bez planu. Tak powinno było pozostać. Pomysł na uspołecznienie go (ankiety itp.) był głupi. Teraz widzę, że sam sobie i swojemu pisaniu zaszkodziłem. Za wszystkie niedotrzymane obietnice i niezrealizowane deklaracje - serdecznie przepraszam. Najlepiej, jak już nic nie będę deklarował.
A jeśli to koniec pomysłów na bloga, trudno. Nie będę niczego wciskał na siłę. Spodobało mi się to co powiedział kiedyś Janek Kelus, pytany czemu zamilkł i przestał tworzyć. Stwierdził, że "piosenki przestały do niego przychodzić". :)
Skoro zaś jesteśmy przy Kelusie... Piosenka całkiem o czym innym, ale patetyczny klimat się zgadza, natomiast fraza "czas rozliczeń i szczerości" jest tu bardzo na miejscu ;)
Ja np. o Earthdawnie chętnie poczytam. :)
OdpowiedzUsuńZ FB jest ten problem, że te dyskusje zbyt łatwo przepadają. Już po paru dniach nie ma właściwie jak do tego wrócić. :(
O, to dobrze wiedzieć! Ostatnio znowu sporo siedzę w Edku, w sumie z konieczności, ale zauważyłem, że od razu robota lepiej ruszyła. Samo się pisze. Pomimo dość ciężkiej mechaniki. Może coś z czasem wrzucę, tylko zmieniłem i uprościłem nieco system sandboxa, muszę to dobrze ograć.
UsuńCo do Facebooka, masz całkowitą rację. Czasem mówię ludziom, którzy tam wrzucają swoje przemyślenia - ej, załóż bloga, szkoda twojej pracy! Mimo wszystko, widzę po sobie, że jak już się tam wypowiem, nawet półgębkiem, to w innym miejscu już tak mi się nie chce. Nie ma takiego ciśnienia w głowie. ;)
Mimo że być może nie aż tak wiele osób gra obecnie w Earthdawna, to jednak setting ten cieszy się sporym sentymentem w polskim światku erpegowym. Obok Warhammera był to przecież system fantasy wydany po polsku z największą liczbą dodatków.
UsuńCo do facebooka ja z kolei mam odwrotną strategię - mniej tam piszę, a więcej zostawiam do rozwinięcia na blogu. Inna sprawa, że potem takie rozgrzebane wpisy leżą u mnie na dysku, bo na dłuższą wypowiedź chciałbym jednak mieć coś mądrzejszego do powiedzenia. Komentarzami w dyskusjach mniej się przejmuję. :)
To jest dobra strategia. Póki co jeszcze tak nie umiem, choć bardzo mi takie podejście imponuje. Przy następnym levelu muszę sobie wybrać rozwinięcie "powstrzymanie się od głosu celem poukładania myśli w głowie". Jeszcze tylko 999 PeDeków.
UsuńE, nie przesadzajmy z tym, że blog umarł, jednak czasem coś pisałeś. Na tle innych blogasków to i tak było nieźle, ostatnimi czasy ciężar aktywności znacząco przesunął się na fejsa. Czego nie lubię, bo dyskusje giną jak łzy w deszczu i jesteśmy skazani na powtarzanie ich ad nauseam, bo nikomu nie będzie chciało się grzebać w archiwach grup, nawet jeśli podstawowe informacje są przyczepione na samej górze (vide niekończące się problemy definicyjne na Sandboks RPG PL).
OdpowiedzUsuńFakt, FB nadaje się głównie do "werbalnego iskania". Wiele pożytku z takiego bicia piany nie ma. Przyznam, że czasem pada tam trochę mądrych zdań - ale wtedy tylko mi szkoda, że te myśli zaraz gdzieś ulecą.
UsuńTeż mi się wydaje, że jest jakiś mały kryzys w blogowaniu. Chociaż nie wiem tak do końca, czy się źle dzieje. Przeniesienie tych bardziej emocjonalnych i doczesnych dyskusji na FB powoduje, że zostaje niemal sam konkret. Łatwiej mi się w tym poruszać. Przyda się trochę spokoju. W niektórych sprawach blogów i tak nic nie zastąpi, nie sądzę, żeby całkiem poumierały. Mój też jeszcze nie umarł, tylko powoli sobie dogorywa. Coś tam czasem skrobnę, ale nie to, czego bym od siebie oczekiwał (patrz komentarz niżej).
Pierwsza i najważniejsza rzecz, której nie mogę pojąć - po jaki kij przepraszasz? Nie masz za co przepraszać! To Twój blog i masz prawo pisać o czym chcesz. Nota bene osobiście uważam, że wymuszone wpisy na "zadane tematy" miałyby dużo niższą wartość i byłyby mniej ciekawe, niż te pisane z pasji. Pisz o tym, co Ci bliskie, inaczej wyjdzie sztucznie. Pisz o Erthdawnie i nie pytaj nikogo o przyzwolenie.
OdpowiedzUsuń@przepraszanie
UsuńWiem, wiem. Blog osobisty itd. Teraz jestem ciut mądrzejszy. Obiecywanie czegoś było naiwne - ale te słowa jednak padły. Ktoś, kto głosował na Zew Cthulhu, czy coś tam, może czuć się oszukany. Niby niczego konkretnego nie obiecałem, ale "po kij" było w ogóle coś deklarować?
Od paru lat powraca mi silna chęć pogrania w Runequesta, więc pewnie w końcu coś z tego wyjdzie. Na razie gracze są przeciw, niemniej całkiem broni nie składam.
@pisz co ci bliskie
Tak też zwykłem czynić. Nie wciskam żadnych tekstów czy pomysłów, których nie czuję. Jest z tym tylko jeden problem. Ten blog powstał w jednym zasadniczo celu. Dzielić się tym, co się może komuś przydać do grania. Z wklepywaniem materiałów na sesje jest jak na moje skromne możliwości sporo roboty. Wolałbym wiedzieć, że to się nie zmarnuje.
W tamtym roku, jak się już rozkręciłem we wrzucaniu tu jakichś materiałów, to nagle się zorientowałem, że przecież nikt tak nie gra i to wszystko się nikomu nie przyda. I że to bez sensu. Stąd pomysł na ankiety i na ewentualne konwersje. Dopiero później, po kilku miesiącach zobaczyłem ze dwie osoby, które jednak użyły struktury moich materiałów do swoich rzeczy. Sami je sobie pokonwertowali. Strasznie mnie to uszczęśliwiło. Ale to już było po tych wszystkich deklaracjach.
Przyłączę się do przedmówców i dodam, że IMHO dopóki ktoś Ci za to nie płaci, nie ma prawa narzucać Ci, o czym masz pisać. Poza tym, dzięki za linka do grupy Porozmawiajmy o RPG, faktycznie sprawia dobre wrażenie :)
OdpowiedzUsuńAle jaja. Najpierw piszemy, że blogi umierają na rzecz Facebooka, a za chwilę się dowiaduję że już dwie osoby spod tej fatalistycznej notki na mało znaczącym blogasku dowiedziało się o pewnej ważnej fejbukowej grupie. :D
UsuńFajnie, że tam trafiłeś. To jest póki co przyjazne miejsce pełne fajnych ludzi. Ale i tak załóż bloga. ;)
"To hobby nie potrzebuje żadnego pieprzonego rynku." - święte słowa i trafne jak to logo:
OdpowiedzUsuńhttps://wrathofzombie.files.wordpress.com/2013/03/diy-rpg-logo.jpg?w=490
Pozdrówka!
Yeah, o to chodzi! :) Ściągasz darmowy system z neta, tworzysz swój super fajny świat i ciągniesz kampanię na wiele sesji, mając z tego przy tym wielką radochę i ogromne powody do satysfakcji :) Jak co poniektórzy :)
UsuńZ drugiej strony, von Mansfeld ma tu o tyle rację, że wcześniej musisz się cokolwiek o tych erpegach dowiedzieć i się nimi zainteresować. Ja się dowiedziałem z kilku pisemek zawierających niedorobiony wycinek przekombinowanego systemu, ale się wciągnąłem. Nie potrzebny mi był żaden kolorowy box-set.
Tylko, że te gazetki leżały w księgarni, były dostępne dla ogółu, niezrzeszonego w żadnym stowarzyszeniu. Coś takiego by się faktycznie przydało. W swojej notce pisałem o sobie i swoich potrzebach - a raczej ich braku. Teraz mówię szerzej. Jakikolwiek tytuł leżący na półkach w księgarni, czasopismo, pudełko, cokolwiek - by się jednak przydało.
Masz rację - jak coś leży po księgarniach, to może kogoś przypadkiem wkręcić etc. Z drugiej strony kiedyś (wspomniane pisemko, czyli lata 90-te) sporo ludzi wciągało się erpegie z przypadku - bo ktoś znajomy grał, objaśnił, zaprosił na sesyjkę itp. Poznałem kiedyś grupę, która przez 10+ lat grała w skserowany Aphalon i średnio ich obchodziły nowinki. Nie wspominając o warhammerowcach klupiących latami na samej podstawce do jedynki. Coś leżało, to kupili i grali - jedna gra na lifetime.
UsuńOgólnie myślę, że hobby się utrzyma za sprawą entuzjastów i chociażby konwentów. Nie ma co psioczyć na fakt spadku zainteresowania hobby, lepiej robić swoje dla własnej satysfakcji i zabawy - tak to już jest: wczoraj szpilki, jutro znaczki pocztowe, a pojutrze pokemony ;).
Ciekawe, ile jeszcze takich grup zostało, podejrzewam że niewiele. :)
UsuńTeraz ogół graczy jest o wiele mniejszy, ale też i bardziej skonsolidowany, doinformowany, egalitarny. I w zasadzie uważam, że to dobrze. Boję się tylko, że jeśli ta liczba grających i inicjatyw erpegowych zmniejszy się na tyle, że przekroczy pewną granicę, to się wyalienujemy, utworzymy jakąś dziwną, niezrozumiałą i hermetyczną kastę. Musi być jakiś przepływ idei i dopływ świeżej krwi. Ten dopływ nie może się tylko odbywać poprzez przekazywanie zainteresowania grami fabularnymi z pokolenia na pokolenie, ale też muszą się pojawiać ludzie z zewnątrz. Nie ma to według mnie wiele wspólnego z liczbą wydawanych systemów rocznie. Niechby ten rynek był mikroskopijny, mniejszy nawet niż dziś, byle by wyszedł poza internetowe enklawy. Jeśliby to miał być nawet podręcznik do Cybera, trzecich DeDeków, albo drugiego Warmłotka leżący na półce w sklepie, to i tak byłoby lepiej, niż nic. No ale, tak jak mówię - to nie mój problem. Mam w co i - szczęśliwie - z kim grać.
"Wniosek? To hobby nie potrzebuje żadnego pieprzonego rynku. Można się dobrze bawić i bez niego. Jeśli o mnie chodzi, to przydałyby mi się co najwyżej dodatki do gier, w których prowadzę oraz życzyłbym sobie więcej tłumaczeń starych systemów na język polski. "
OdpowiedzUsuńCzyli jak nowe osoby mają dołączać do hobby? Szukać starych podręczników z drugiego obiegu? Uczyć się od "starszych w hobby" na kserówkach jak grać i prowadzić? (vive la elitaryzm ucznia-mistrza!).
Zgadzam się do punktu, w którym rzeczywiście: zagorzali miłośnicy starych D&D nie potrzebują rynku. Rynek hobbystyczny potrzebny jest głównie do tego, aby zachęcić nowych konsumentów do hobby, utrzymać jakiś strumień nowych w hobby.
Pewnie masz rację. To tylko taka ekspresja. Głos w wewnętrznej dyskusji. Dwa dni po tym, jak to napisałem, poszedłem i kupiłem kolejne 3 podręczniki. ;) Podręczniki, które nic nie zmienią w moim graniu, spowodują tylko kolejne rozproszenie uwagi. Nie traktuj tego, co tu piszę zbyt dosłownie :)
UsuńNie wiem, ile powinno wychodzić na 10 lat erpegowych hiciorów, żeby nowy narybek miał w co grać i w czym wybierać. 10? 20? 30? Nie znam się na tym. Podejrzewam, że o wiele za mało, żeby wciąż intensywnie rozwijał się światowy rynek erpegów, produkujący pierdyliard tytułów rocznie.
Więcej nowych osób dowie się o hobby widząc stare D&D w Stranger Things niż przez wydanie milijona nowych systemów.
UsuńNa pewno D&D w Stranger Things trafi to szybciej do ludzi, niż jakieś Blades in the Dark, Apocalypse World, Burning Wheels, Dogs in the Vineyard, Shadow of Yesterday, Mouse Guard i inne dziwactwa. Skądinąd częstokroć dobre gry, ale stanowiące niszę w niszy dla hobbystów - a nie materiał na wprowadzanie nowych ludzi w hobby, bo w tym aspekcie wartość tych gier jest zerowa. Więcej dobrego zrobi rynkowi nowa edycja Call of Cthulhu, niż kolejny niszowy indias.
UsuńTu nie chodzi tylko o miłośników starego D&D. Mówimy o miłośnikach starego Warhammera, Travellera, Cthulhu (jako jedynego niemal w 100% kompatybilnego przez 8 edycji), MERPa, Runequesta, CP2020, Shadowruna, Earthdawna, WoD i wielu innych gier, które wciąż żyją i żyć będą długo po x edycjach kolejnego hiciora z Kickstartera.
Nie wiem też co złego jest w relacji "doświadczony hobbysta - młody hobbysta", która zdawała egzamin przez cztery dekady i zdaje go do dzisiaj - bo to rozrywka społeczna, która rozwija się przez kontakt z żywym człowiekiem. To nie nowe publikacje na DriveThru i premiery Vincenta Bakera przyciągają ludzi do hobby, ale hobbyści proponujący znajomym sesje i wciągający nowych ludzi w RPG. Nie rynek trzyma to hobby na powierzchni, ale ludzie.
/dziwactwa
UsuńPrawda. Wymieniłeś właściwie same dobre gry, przyjazne teoretycznie dla początkujących, bo dobrze prezentujące zasady grania - i żadna z nich nie ma nawet cienia szansy, żeby trafić na półkę w zwykłej księgarni. Reklama, za którą trzeba by ponieść koszty dla wypromowania marki nie miałaby szansy się zwrócić. Dlatego właśnie...
/D&S, WH, ZC, ED, CP2020...
są markami, które powinny być pielęgnowane, aby nie uległy zapomnieniu. Nawet jeśli są w czymś gorsze i przestarzałe, to przynajmniej istnieją w szerszej świadomości potencjalnych kupujących. Szkoda, że nawet ich większości z nich nie ma jak u nas wznawiać i wydawać. Może nie ma aż takiego popytu, a może nie ma komu tego robić. Przykład ze zbiórką na ED4 pokazał, że sama marka to nie wszystko, jeszcze trzeba ją umieć sprzedać.
/przekazywanie hobby
Wydaje mi się, że u nas RPG zagościło nieco zbyt późno i na zbyt małą skalę, żeby to dobrze działało. Wyłącznie oddolne ("piwniczne") szerzenie eprgowania w wielu wypadkach pielęgnować będzie złe nawyki - a to dlatego, że stara "piwnica" nie miała jak zaczerpnąć nawyków dobrych. Nie dlatego, że takie działanie samo w sobie jest złe. Amerykanie mają pod tym względem lepiej. Ciągłość hobby trwa 40 lat, a przecież spory wkład w kulturę grania mieli u nich wargamerzy. Na Zachodzie faktycznie ma kto tą wiedzę przekazywać. U nas jakiś dopływ ludzi spoza wąskiego środowiska oraz możliwość wchodzenia w RPG obok niego są wręcz koniecznością. Przynajmniej jeszcze przez jakiś czas.
Natomiast co do jednego jesteśmy chyba zgodni - rynek i jego kondycja ma tu bardzo mało do rzeczy.
Ja nie wiem czy te gry są tak przyjazne początkującym. Zazwyczaj dobrze tłumaczą sens istnienia mechanizmów i po co są dane zasady, ale co z tego? Same te mechanizmy są częstokroć mocno abstrakcyjne i nieintuicyjne dla świeżego użytkownika. Zastanów się co będzie łatwiejsze do zrozumienia dla kompletnie zielonego w temacie RPG człowieka - "Za punkt losu aktywujesz aspekt Tańczący Z Wodorostami i możesz użyć sztuczki Usta Które Ględzą by zaatakować go w konflikcie fizycznym Perswazją i wbić mu traumę na stress tracku/Za każdy sukces możesz podbić Efekt i wprowadzić zmianę na Scenę w fikcji", czy "Musisz rzucić na k100 mniej niż masz procentów w Walce Wręcz i zadajesz k6 ran/Wykonaj test Poczytalności albo strać 2k8 punktów"?
UsuńIndie to hobby dla hobbystów, a nie materiał dla nowych graczy. Jako wprowadzenie są to produkty całkowicie bezwartościowe, głównie dlatego, że są profilowane pod daną rzecz. Najpierw się człowieka uczy robić młotem (no pun intended), a potem daje mu się gwintownik.
"Za punkt losu aktywujesz aspekt Tańczący Z Wodorostami i możesz użyć sztuczki Usta Które Ględzą by zaatakować go w konflikcie fizycznym Perswazją i wbić mu traumę na stress tracku/Za każdy sukces możesz podbić Efekt i wprowadzić zmianę na Scenę w fikcji"
UsuńxD
Czekaj zaraz odpowiem, tylko nabiorę tchu :D
...
No tak, rozpędziłem się :) Sam ciągle gadam, że dla początkujących abstrakcyjne mechaniki są be. Racja. Chodziło mi o taką rzecz, że stare systemy, z lat 80. i 90. (w tym WH, ED, CP2020 itd.) przeważnie słabo tłumaczyły:
> po co jest ta gra
> jak wygląda typowa sesja
> jak przygotować się do sesji
> jak mają się zachowywać gracze i MG w różnych sytuacjach itp.
Były to rzeczy, które większość projektantów w tym czasie uważało za oczywiste. A tymczasem dla nas - ludzi którzy nie ograli się w O/BD&D itp. - ten punkt odniesienia był zupełnie nieczytelny.
Takie AW jest w tym kontekście napisane tak dosadnie, że pojmie go nawet przysłowiowy "amerykański turysta". Pojmie ideę - co nie znaczy, że będzie w stanie opanować te zasady na tyle, żeby prowadzić sesję. Faktycznie, może tu być za dużo abstrakcji. Nie mówiąc o Mouse Guard, którego ja sam nie dałem rady ogarnąć. Wiem o co chodzi, wiem jak ma wyglądać sesja i czemu, ale zasady są złożone i abstrakcyjne, przez co ciężko je przełożyć na praktykę, jeśli ktoś nie wytłumaczy jak to leci.
Inaczej mówiąc - chodziło mi o projekt, a nie o mechanikę. W tym drugim względzie chyba wszystkie indiasy świata będą niestety musiały ustąpić takiemu BRP.