poniedziałek, 15 lipca 2019

Falikiria - kampania D&D

*

Odłożyłem na razie na bok Morenor i Karameikos, a postanowiłem sięgnąć po inny, tym razem własny setting i użyć go w nowej kampanii Dungeons & Dragons. Uznałem, że nagromadziło mi się za dużo nieskończonych materiałów i czas posprzątać szufladę. A czymże jest ta "Falikiria"? O tym właśnie będzie poniższy tekst. Wyjaśnię w nim również, jak widzę w tym świecie podział na światopoglądy, czy też "porządki". O innych szczegółowych kwestiach, m.in. takich jak frakcje, kultury, religie, czy geografia odkrytych ziem, postaram się opowiedzieć w kolejnych wpisach.


Zacznijmy od ogólnych skojarzeń. Pamiętacie może pieśń rycerzy Bolesława III, spisaną w Kronice Galla?

Naszym przodkom wystarczyły ryby słone i cuchnące,
My po świeże przychodzimy, w oceanie pluskające!
Ojcom naszym wystarczało, jeśli grodów dobywali,
A nas burza nie odstrasza ni szum groźny morskiej fali.
Nasi ojce na jelenie urządzali polowanie,
A my skarby i potwory łowim, skryte w oceanie!


(tłum. Roman Grodecki)

No to ma być coś w tym rodzaju, tylko zupełnie na odwrót. :) Opuszczamy szare wody Oceanu, by wreszcie poczuć stały ląd pod nogami, zapolować na jelenie, przemierzać bory i - jak się nadarzy okazja - zdobywać grody naszych wrogów! Ogromne obszary nieodkrytego lądu, rodzące się stosunki feudalne i tajemnicza, dawno zapomniana magia, ukryta w starożytnych ruinach pozostałych po Pradawnych.

Falikiria, to nowy kontynent, który wyłonił się z morza po tysiącleciach Potopu. Do tej pory okoliczne wody były unikane przez żeglarzy ocalałych ludów. Były zbyt oddalone od zamieszkanych obszarów, a ukryte pośród mgieł skały i wysepki stanowiły koszmar dla sterników i nawigatorów... Nie mówiąc o tym, że były opanowane przez smoki. Te ostatnie jednak w większości zniknęły, a z morza wynurzył się - nie wiadomo do końca kiedy - potężny obszar lądu. Do odkrycia doszło ponad 100 lat temu i od tej pory kontynent ściąga kolejne ludy, dotąd błądzące bez celu po przestworach oceanu.

Wkrótce po przybyciu kolonizatorów odkryto, że kontynent nie był do końca wyludniony. Wysoko w górskich enklawach przetrwały plemiona długowiecznych i tajemniczych górali - snarfli ("elfów"). Przez stulecia nauczyły się one, jak żyć przy minimalnych zasobach żywności, jak unikać smoków, a także zachowały część tajemnej wiedzy, znanej Pradawnym, jeszcze przed nastaniem Potopu. Z kolei karły (krasnoludowie), były niegdyś niewolnikami smoków. Budowały dla nich podziemne tunele, wydobywały kruszce oraz wykonywały wszelkie czynności, których przedstawiciele gadziego rodu nie byli się w stanie sami podjąć. Karły do dziś szczerze nienawidzą dawnych panów. Z początku powitały one przybywających tu ludzi przyjaźnie, ucząc ich na nowo obróbki metalu oraz wiedzy, jak korzystać z darów ziemi. Różnice kulturowe okazały się jednak zbyt silne i od dłuższego czasu unikają one "dużych ludzi", kryjąc się w odległych od morza, podziemnych miastach.

Plemiona ludzkie są nadzwyczaj zróżnicowane - nie tylko pod względem kulturowym, ale również z wyglądu. Część z nich to wysocy, jasnoocy i bladolicy żeglarze z północnych archipelagów - dawni łowcy smoków i wielorybów. Inni, to żyjący wcześniej na tropikalnych wysepkach ciemnoskórzy piraci, łowcy niewolników,i ludożercy, zwani ogólnie Morannami. Xturanie zaś to lud rolników, żyjący na ogromych pływających tratwach. Wszyscy ci ludzie dzielą się na tysiące szczepów i mówią najprzeróżniejszymi językami. Na niektórych odległych i izolowanych skrawkach lądu w czasie Potopu przetrwały także różne inne, przedziwne rasy. Między innymi ludek mikroskopijnych Florów (hobbitów). Inne uległy całkowitej degeneracji, oduczyły się mowy, grzebania zmarłych i składania czci bogom. Przestały być uważane za ludzi i wspomina się o nich tylko po to, by straszyć wieczorami niegrzeczne dzieci.





Porządki
(alignments)

1. Pakt Kapitański - to dawny kompromis, wypracowany przez admirałów różnych flot, określający niezbędne warunki, dzięki którym możliwa była w miarę pokojowa egzystencja ludów zamieszkających Ocean. Jego nowością było m.in. uznanie, że fakt odmiennego wyglądu i języka nie powinien być powodem, aby kogoś nie traktować jak bliźniego. Dokument ustalał i uświęcał również podział na stany, sposoby na przechodzenie między nimi oraz sankcjonował prawa do ziemi i łowisk. Zwolennicy czy wyznawcy Paktu Kapitańskiego są przeważnie "praworządni" i "rycerscy". Znają język pisma obrazkowego, w jakim m.in. spisano tekst Paktu, dzięki czemu mogą się porozumiewać z innymi cywilizowanymi ludami całego niemal globu.

2. Prawo Przepowiedni. Pradawna przepowiednia, objawiona żyjącym na świętej wyspie pustelnikom, oznajmiała, iż Ziemia Obiecana, na którą kiedyś w końcu trafią ludzie, nie będzie niczyją własnością i że każdy będzie mógł na niej się osiedlać, gdzie tylko będzie chciał. Wyznawcy i głosiciele Przepowiedni buntują się przeciwko strukturom państwowym i podzielonemu na stany społeczeństwu, starając się żyć po swojemu. Jako, że zwykle znają oryginalny tekst Przepowiedni na pamięć, potrafią się posługiwać pewnym ograniczonym zbiorem słów, rozpoznawalnym przez najrozmaitsze ludy z całego świata.

3. Prawo podboju, to inaczej prawo silniejszego - albo prawo dżungli, jak kto woli. Ten światopogląd zakłada, że słabszy powinien ustąpić i zapłacić trybut silniejszemu. Prawo to regulowało niegdyś zachowania między wrogimi sobie załogami. W widoczny sposób słabsza załoga miała oddać spotkanemu silniejszemu adwersarzowi żadaną przezeń ilość łupów, unikając jednocześnie niepotrzebnego rozlewu krwi. W razie wątpliwości kapitanowie wrogich załóg mieli pojedynkować się tylko między sobą. Powołujący się na prawo podboju znają język gestów, sygnałów i okrzyków, rozumiany doskonale zwłaszcza ludom żyjącym z rabunku i handlu niewolnikami.

4. Klątwa Czarnego Smoka (niedostępna BG). Powiadają, że przed swoim odejściem król wszystkich smoków, czarny jak noc Taar Haros, rzucił klątwę na cały kontynent. Jego zaślepieni mroczną magią wyznawcy, składający się z barbarzyńskich plemion żyjących w głębi lądu, nienawidzą wszystkich żyjących ludów Falikirii. Wymordowanie, splugawienie lub wypędzenie ich traktują jak swoją świętą misją. 
Nie wiadomo do końca, skąd biorą się coraz to nowi wyznawcy kultu Czarnego Smoka. Mówi się, że grupy osadników, które za bardzo oddalą się od brzegu lub granic Kapitanatu, wracają później z obłedem w oczach, by bezwględnie palić i mordować - również swoich dawnych ziomków. Wtórują im w tym z resztą rozmaite gatunki plugawych humanoidów, dawnych smoczych sług, kryjących się jeszcze w mniej zaludnionych zakątkach lądu. Należą do nich m.in. jaszczuraki (koboldy) i kąsacze (gobliny) - prawdziwe, nieopanowane plagi dla ludów wybrzeża.


Plany rozwoju settingu

Technicznie rzecz biorąc, Falikiria powstała jako pomysł na setting, w którym ja sam byłbym w stanie grać w D&D i mógł jeszcze potem patrzeć w lustro. ;) Chciałem stworzyć prosty genericowy świat, który by nie sprawiał trudności w konwersji zarówno z D&D 5e, ale też z np. Warhammera, czy Wiedźmina. Nie mam zamiaru tworzyć tu jakiegoś swojego opus magnum. To bardziej intelektualne wyzwanie. Jak zaprojektować świat pod dedeki, ale możliwie spójny i mało kiczowaty czy pstrokaty. Jakie powinien zawierać elementy, żeby dało się w nim osadzać różne klasyczne przygody - z równą swobodą, co np. w Greyhawku czy na Mystarze - a żeby od razu czuć było na każdym kroku pewne charakterystyczne motywy przewodnie. Jak stworzyć tekst oryginalny, ale zarazem intuicyjny i grywalny. Jakie elementy powinien mieć materiał pasujący do długiej gry, a jednak przy zachowaniu umiaru i skromnej, zwięzłej formy...

To są trudne pytania i na razie jestem na początku drogi. Np. przedstawione powyżej "porządki" okazały się dla mnie karkołomne do tłumaczenia na pierwszej sesji i muszę to jakoś ładniej ubrać w słowa, albo jeszcze raz przemyśleć. Chciałbym, aby setting powstawał, krzepł i zmieniał się w trakcie gry. To ma być recepta na ową "grywalność", ale też obawiam się, że takie podejście może grozić utonięciem w sztampowym genericu. Zobaczymy, czas pokaże. Myślę, że nie ma już na co czekać. Jeśli projekt okaże się słaby, to wywalę go do kosza. Jeśli się uda, to może nawet skończy gdzieś w jakimś wirtualnym sklepie, może np. na OGLu.

Jak na razie, na pierwszy ogień idzie kampania Basic Expert D&D. To ta edycja dla nowicjuszy z początku lat 80. Krótka, dobrze napisana i zawierająca sporo fajnych modułów, nadających się jak sądzę do wykorzystania w Falikirii. B/X użyłem po to, aby mieć prosty system, łatwy do pędzenia własnych treści, ale też bardzo dedekowy. Marzy mi się, aby podczas właśnie zapoczątkowanej kampanii przerobić chociaż In Search of the Unknown, Keep on Borderlands, Horror on the Hill, a potem skonwertować Night's Darke Terror i coś z serii "X", np. Isle of Dread. Albo ewentualnie jakieś greyhawkowe przygody z pierwszych Adeków. Plus, mam zamiar wrzucać tu jakieś swoje moduły, o ile starczy mi czasu na ich pisanie.

A co dalej? Chciałbym trochę poskakać po innych systemach. Na zmianę nowe gry, z fajnie rozwiązanym wspólnym światotworzeniem (Fate, Dungeon World/Ironsworn, Beyond the Wall itp.) oraz stare, na pół niegrywalne kobyły z lat 80., takie jak Rolemaster, Palladium, Harn czy Warhammer. Na koniec, jak już świat okrzepnie, przerzucę się na nowe mainstreamowe produkty i spróbuję napisać coś do nich. To są oczywiście na razie tylko mrzonki. Teraz skupiam się na kampanii Basic D&D.


Moją aktualną największą bolączką, jest brak muzycznego motywu przewodniego. Kampania już się zaczęła, a ja nic nie mam! Może coś podpowiecie? Przydałaby mi się jakaś spokojna, melodyjna piosenka, dobrze wprowadzająca w nastrój niebezpiecznej przygody. Pamiętam, że raz, jeden taki utwór Amorphis z zeszłorocznej kampanii okazał się dla mnie strzałem w 10. Nie używałem go na sesji, ale mocno się nim nakręcałem. Dzisiaj, gdy do niego wracam, od razu wspominam tamte klimaty. Teraz chciałby znaleźć coś podobnego, a zarazem nadającego się do puszczenia np. na początku sesji. ;) Hmm?

* wszystkie obrazy: Arnold Böcklin

21 komentarzy:

  1. Bardzo ładnie. W sumie to czuję pewne braterstwo, bo podobne założenia mam co do swojego Bursztynowego Szczytu (czy też Półsfer).

    Klątwa Czarnego Smoka kojarzy mi się szczególnie z Chaosem z Trzech serc i trzech lwów, ale to może dlatego, że stosunkowo niedawno czytałem.

    Jedna rzecz, do której mógłbym się przyczepić to leniwe założenie, że ciemnoskórzy południowcy to piraci, łowcy niewolników i ludożercy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobieństwo o tyle nieprzypadkowe, że Twój sposób przygotowań do kampanii staram się zawsze śledzić i mocno się nim inspiruję. Teraz np. intensywnie główkuję, jak utrzymać podobną jak w Amber Peaku spójną konwencję nazewniczą. O tyle mam trudniej, że zależy mi, aby nie przypominało to za bardzo znanego nam języka/języków - ale zarazem łatwo wpadało w ucho i mocno się kojarzyło, z tym co trzeba.
      Poza tym, nie oszukujmy się. Jesteśmy w końcu nieprawymi dziećmi tego samego upadłego duchownego, analogie muszą się pojawić ;P

      Trzech serc & trzech lwów jeszcze nawet nie czytałem. Właśnie - muszę to nadrobić, dzięki za przypomnienie. :)

      Ciemnoskórzy piraci i ludożercy to z pewnością nieopatrzny i niezamierzony skrót myślowy. Nastawiam się na wielobarwność i wieloetniczność, tu za dużo chciałem oddać i klimatu i informacji w jednym zdaniu. Chyba trzeba odstawić Howarda ;)
      Wątki antropologiczne będą się u mnie pojawiać, bo od czasu do czasu mocno inspiruję się antropogenezą. Chciałbym pokazać świat, w którym różne rasy pochodzące od tych samych przodków żyjąc w izolacji w małych grupkach najpierw radykalnie się od siebie oddaliły, a teraz z konieczności muszą się ze sobą jakoś na powrót dogadywać. Jak na ogrom lądu do opanowania i ilość zagrożeń, ludzi jest wciąż przerażająco mało.

      Usuń
    2. A to miło, że moja pisanina się do czegoś komuś przydaje. Co do spójności nazewniczej to trzeba koniecznie pamiętać o tym wpadaniu w ucho. Mam nauczkę z Lemurii: imiona są spójne (wszystkie ze starożytnej Mezopotamii i okolic), ale gracze mieli nieliche problemy z ich zapamiętaniem. Polecam wejść na fantasynamegenerator i popatrzeć tam na imiona z jakiejś bardziej niszowej kultury.

      Z antropologicznego punktu widzenia nawet takie ludożerstwo jest ciekawe - czy to jest nekrofagia, antropofagia, czy jeszcze inne zjawiska (mam jakieś prześwity z czytanej przed laty biografii Krzysztofa Arciszewskiego), tylko obawiałem się, że chcesz pójść w takie najbardziej oczywiste tropy - Howard nie jest tutaj dobrym współczesnym przewodnikiem.

      Usuń
    3. Oczywiście, że nie mam zamiaru traktować Howarda, ani innych pisarzy - zwłaszcza tego pokolenia - jak jakichkolwiek przewodników. :) Tym bardziej, że chodziło mi raczej o antropologię fizyczną...

      REH czy HPL mogą się jednak przydać do czegoś innego. Ich "rasizm" jest symptomatyczny. Pozwalają wczuć się w pewien klimat tamtych czasów. Reprezentują pokolenie nawykłe do życia w określonym i dość zastałym kręgu kulturowym, które nagle musi się przyzwyczajać do napływu odmiennej etnicznie, zróżnicowanej i wyznającej inne wartości masy przybyszów. Ich postrzeganie obcości jako zagrożenia dla swojej cywilizacji jest może niemądre, ale też bardzo charakterystyczne i dobrze ilustrujące pewien tok myślenia, tudzież odczuwania.
      W Falikirii dochodzi do podobnego zderzenia. Ludy, które do tej pory nie miały ze sobą nic wspólnego, nie rozumieją swoich zachowań i obawiają siebie nawzajem, muszą teraz razem budować jakiekolwiek struktury państwowe (strzec granic, budować drogi, zrzucać się na wojsko) oraz walczyć ze wspólnym zagrożeniem (hordy na pół obłąkanych kultystów, potwory).
      Nawet u Howarda, gloryfikującego konkretny typ antropologiczno-cywilizacyjny oraz reprezentującego dość prymitywny punkt widzenia na zagadnienie wieloetniczności, pojawia się motyw koniecznej, ponad kulturowej współpracy wobec wspólnych wrogów. Ma to swój pewien przekaz pozytywny, oczywiście jeśli weźmiemy poprawkę na takie a nie inne uwarunkowania historyczne.

      Po co mi to wchodzenie w trudne tematy? Raz, chodzi o oddanie klimatu wczesnych powieści fantasy. Czyli czysta rozrywka. Dwa, to są problemy, z którymi musimy borykać się i dzisiaj, tu w Europie Środkowo-Wschodniej, w coraz większym stopniu. To są tematy bardzo na czasie! A nie? Popatrz na tych aryjskich młodzieńców w koszulkach z przekreślonym półksiężycem, albo na te wszystkie okrzyki antyimigranckie. Ci wszyscy ludzie nie zgubią nagle wszystkich swoich atawizmów tylko dlatego, że ktoś mądry im tak powie. To są zachowania że tak powiem wrodzone. A jednak i "oni" (sorry za uproszczenia) będą w końcu musieli przejść nad tym do porządku dziennego, przerzucić kładki nad swoimi uprzedzeniami, choćby z konieczności i z powodów praktycznych. Taki jest duch naszych czasów, rzeczywistość nas zmusza do zmiany sposobu myślenia.

      Po to są m.in. gry, tak mi się wydaje, oraz wszelkie tego rodzaju wirtualne poligony. Żeby móc przerobić pewne napięcia w możliwie bezpieczny sposób. Po to się dzieci na podwórku bawią w strzelanego. Walą do siebie z patyków, okrzykując się wrogami, ale w końcu muszą nauczyć się przestrzegać reguł i kończyć zabawę podaniem graby. Bo inaczej zostaje tylko niesmak i eskalacja złych emocji.

      A ludożerstwo - owszem jest ciekawe. :) A dla mnie nawet bardziej wielokrotnie pojawiające się w historii różnych cywilizacji radzenie sobie z nim. Również z ewolucjonistycznego czy przyrodniczego punktu widzenia (niekoniecznie kulinarnego :P). Kanibalizm prowadzi do różnych chorób zagrażających całej populacji (priony...), więc siłą rzeczy muszą w pewnym momencie pojawić się mechanizmy obronne. Surowy zakaz zjadania zmarłych członków załogi statków czy szalup angielskiej floty można np. postrzegać jako element takiego mechanizmu.

      Usuń
    4. Wszystko się zgadza, ale mój zarzut dotyczył tego banalnego i zgranego założenia, że im ciemniejszy kolor skóry tym podlejsza kondycja moralna - bladolicy i jasnoocy synowie północy to łowcy smoków, a smagli południowcy łowią co najwyżej niewolników. Mamy ten komfort, że nawet nie wkładając w to wielkiego wysiłku możemy do lęków i tropów sprzed stu lat podchodzić subwersywnie. Albo i nihilistycznie, wszak wszyscy ludzie to ciule.

      Usuń
    5. Eeh, tu chyba za daleko zawędrowałeś, oceniając kondycję "moralną" owych przykładów ludów, wymienionych jednym tchem. ;) Nawiązuję w tym miejscu, owszem, do języka Howarda et ales, lekko mrugając okiem, no ale nigdzie nie stwierdziłem, że "bladolicy łowcy smoków i wielorybów" mieliby być porządniejsi. :D To są tylko Twoje skojarzenia... :P Mi np., czytając to zdanie, staje przed oczyma widok dzikiego łupieżcy z północy, nie wahającego się palić, gwałcić i mordować, gdy ma na to chęć...
      A to i tak jedynie przy założeniu, że miałbym się tu bawić w powielanie tych samych kalek co zwykle. Czego bynajmniej nie mam zamiaru praktykować, takich settingów jest już dość.

      Powiem tak. W nawiązywaniu do etnologii interesują mnie bardziej modele, niż stereotypy. Zaciekawienie przedkładam nad chęcią oceny. Jeśli będę dokładniej opisywał kultury, to bez wartościowania, bo tu nie będzie dominującej, bardziej rozwiniętej cywilizacji. Ta się dopiero tworzy - na styku różnych kultur. Ani też raczej na stałe nie będzie ogranej opozycji wschód-zachód czy północ-południe. A już na pewno nie będzie się to odbijało na płaszczyźnie moralnej (z resztą sygnalizują to już powyższe "porządki").

      W języku sesyjnej narracji pulpowo-fantastyczne zagrywki mają u mnie za zadanie wywoływać skojarzenia z egzotyką, z literaturą wieku szczenięcego, a czasem, oddawać obawę przed obcym i nieznanym. Stosuję te zabiegi świadomie - np. dla podkreślenia trudności w przełamywaniu różnic kulturowych. Chodzi o to, żeby to nie było "aha, mam język hatifnatów - pertraktuję z nimi". No nie tak łatwo, bo trzeba będzie prowadzić tą rozmowę pod wrażeniem, że to obce, blado-świecące istoty, których mimika twarzy nie istnieje, a brak ust nie wróży łatwej komunikacji... ;)

      Usuń
    6. Bardzo się cieszę, że to tylko moje zagalopowanie i nie odwołujesz się do prostych skojarzeń, ale - no własnie, czy z tego jednego zdania (bo ciągle się wokół niego kręcimy) nie wychyla się nic a nic leniwy stereotyp? Jeśli go tam jednak nie ma - znakomicie!

      Usuń
    7. Hmm, nie chciałbym się na siłę bronić. Jak zasygnalizowałem, efekt rozumowania "rasistowskiego", pojawił się tu przypadkowo. Nawiązywałem świadomie do pewnej stylistyki, jasne, ale nie zamierzałem sięgać aż tak daleko...
      Inna sprawa, nawiązanie do literatury REHa itp. ma dla mnie jednak raczej charakter rozrywkowy. Nie mam zamiaru stać się nagle jej apologetą. Stosuje ona język uproszczeń, którego jako czytelnik nigdy nie byłem miłośnikiem. Sam używam go czasem w grze, nie będę kłamał. Robię to dla zabawy, m.in. w celu oddania atmosfery zderzenia obcych kultur i otaczających go lęków, ale nie po to, aby ostatecznie usprawiedliwiać rozwiązania konfliktowe. Mam do tego dystans i wolę, żeby tak zostało. :)

      Czyli np. spotkanego w lochu berserkera mogę opisać graczowi w konwencji iście antycznej - jako skołtunionego, dzikiego, rzucającego się do boju z gołą klatą barbarzyńcę, posługującym się "szczekającym", niezrozumiałym językiem. Ten gracz musi czuć, że jego postać ma wątpliwość, jak zareagować. Czy ma traktować onego jak NPCa, czy raczej jak potwora (w BD&D każda istota spotkana w lochu jest w końcu potworem). No bo też taka jest ta gra - rzucasz na reakcję i może ci wyjść wynik 2. Dobrze by było, jakby taka reakcja była jakoś usprawiedliwiona, a nie "głupia gra, każdy atakuje, nie wiadomo po co". Atakuje, bo jest inny, bo się boi, albo wręcz nie widzi w tobie człowieka.
      Z drugiej strony musi być też opcja paktowania. Może ktoś ma język "neutralności" i zdoła się z nim porozumieć... W końcu to jednak człowiek. Obcy, a jakże, ale zawsze to lepiej gadać z nim, niż np. z purpurowym czerwiem.

      Usuń
    8. Myślę, że trochę tłumaczysz mi rzeczy, o które nie pytałem. Zwracam tylko uwagę, że próba poruszenia w grze Problemu może się skończyć nie katharsis i refleksją, ale uczynieniem gry problematyczną.

      Usuń
    9. Nie rozumiem Wolfgang na jakiej płaszczyżnie zarzucasz coś settingowi Oela. Czy na płaszczyźnie moralnej (przedstawianie grupy X na sesji w sposób Y jest niemoralne)? Czy oceniasz setting Oela jako tekst kultury, który wydaje Ci się zbyt banalny?

      Usuń
    10. W ogóle nie poruszam kategorii moralności. Zwracam tylko uwagę, że opis "ciemnoskóry południowiec, pirat, łowca niewolników i ludożerca" jest mało wyszukany i jednak dosyć problematyczny w kontekście stereotypów funkcjonujących w naszym rzeczywistym świecie.

      Usuń
    11. Ciągle nie do końca rozumiem :)

      @mało wyszukany termin
      Settingi z reguły nie są zbyt wyszukane i nie muszą. Ja dobrze się bawię i w banalnych settingach.

      @termin "dosyć problematyczny w kontekście stereotypów funkcjonujących w naszym rzeczywistym świecie"
      To nieprecyzyjny zarzut, nie rozumiem o co chodzi. To, że coś jest problematyczne, to jeszcze nie powód, by nie wrzucać tego na sesję. Zależy jak rozumie się tę problematyczność, bo "problematyczność" sama w sobie to niejasne pojęcie. Co jest problematycznego w tym konkretnym przypadku? Wydaje mi się, że chcesz tu właśnie powiedzieć, że stereotypowe, negatywne przedstawianie ludzi ze względu na kolor skóry w fikcyjnym settingu jest niemoralne, nie jest tak?

      Co do mnie - uważam, że nie ma nic złego w takim stereotypowym przedstawianiu ludzi ze względu na rasę w grze fabularnej. Jestem natomiast otwarty na argumenty.

      Usuń
    12. Nie wiem czemu uparłeś się zaprzęgać do tej dyskusji kategorię moralności. Anyway, nie uważasz, że coś jest nie tak z powielaniem rzeczywistych stereotypów rasowych w sytuacji, kiedy mamy milion możliwości zrobienia czegoś innego, bo to w końcu nasz, wymyślony od podstaw świat fantasy? Celowo unikałem do tej pory słowa "rasizm", bo wiem, że sporo ludzi dostaje, pardon my french, pierdolca, kiedy widzi taki zarzut, a znam Oela na tyle, żeby wiedzieć, że nie ma potrzeby sięgania po ciężki kaliber.

      Usuń
    13. "Nie wiem czemu uparłeś się zaprzęgać do tej dyskusji kategorię moralności"

      Problemy etyczne są dla mnie interesujące, wydaje mi się, że trafiliśmy na jeden, możemy się nad nim zastanowić. Jeśli stąpamy po cienkim lodzie, to dla mnie nie problem wycofać się z rozmowy ;)

      Jak sam napisałeś, masz jakiś zarzut względem settingu. Jak rozumiem, to ma być obiektywny zarzut, nie Twoja subiektywna preferencja. Nie wydaje mi się, żebyś krytykował ten setting jako tekst kultury, tylko właśnie jako pewnego rodzaju niemoralną treść. Nie dostrzegam innej płaszczyzny, na której mogłaby odbywać się ta Twoja konkretna krytyka. To chyba nic strasznego?

      "nie uważasz, że coś jest nie tak z powielaniem rzeczywistych stereotypów rasowych w sytuacji, kiedy mamy milion możliwości zrobienia czegoś innego, bo to w końcu nasz, wymyślony od podstaw świat fantasy?"

      Jak napisałem, nie. Uważam, że nie ma nic niemorlanego np. w wymyśleniu settingu przedstawiającego negatywne stereotypy rasowe albo narodowe. To tylko bajka, mamy do niej dystans, jesteśmy dorośli, nie traktujemy tego poważnie. Nie uważam, żeby było coś niemoralnego we wspólnym opowiadaniu sobie bajki, bez względu na treść bajki.

      W nowym sezonie Stranger Things w karykaturalny, głupi i przerysowany sposób przedstawieni są Rosjanie. Uważam, że to nie jest niemoralne. Ja w moim settingu w przerysowany, stereotypowy sposób przedstawiłem kościół katolicki. Nie wydaje mi się, żeby to było coś złego.

      "Celowo unikałem do tej pory słowa "rasizm", bo wiem, że sporo ludzi dostaje, pardon my french, pierdolca, kiedy widzi taki zarzut"

      Jesteśmy na blogu Oela, tu chyba nikt nie dostanie pierdolca, tylko sobie spokojnie porozmawiamy i wymienimy się myślami :D

      Usuń
    14. Cyt. Adam: "Jesteśmy na blogu Oela, tu chyba nikt nie dostanie pierdolca, tylko sobie spokojnie porozmawiamy i wymienimy się myślami"

      Dokładnie tak :) Czyta nas tylko garstka osób, a my znamy się chyba na tyle, żeby móc ze sobą rozmawiać zakładając pewną dozę wzajemnego zaufania. Np. dotyczącego tego, że żaden z nas nie jest rasistą. Ja w każdym razie nie jestem. Jestem filo-[wszystko]-ytą. :)


      Wracając do tematu, ja tego zarzutu Wolfganga nie odebrałem jak ataku na cały setting. Raczej dał mi do myślenie. Zarzut jest moim zdaniem nieco pochopny, ale mimo wszystko, lubię widzieć inny punkt widzenia i na pewno wezmę to pod uwagę.

      Mam tu chyba problem taki, że mogę nie widzieć tego typu niezręczności. Nie zajmuję się w ogóle epoką kolonialną, czy traumami postkolonialnymi. Jestem w tych kwestiach ignorantem. Wygrzebuję z ziemi gostków z epoki, kiedy być może na naszym terenie gospodarowali ludzie o ciemnej karnacji, choć niewykluczone, że blond-włosi. (Są takie przypuszczenia). Wszystkie kości tak samo białe.

      Drugim moim źródłem inspiracji, poza eopką kamienia, jest nasze lokalne wczesne średniowiecze. Czyli np. czasy, kiedy na tronie biskupim siedział Maur, a ziemię wciąż w jakiejś części uprawiali niewolni, np. jacyś niemieccy jeńcy...

      Uważam, że w sytuacji, jaką chcę przedstawić w settingu, kolor skóry to betka. Na razie jeszcze nie mam opisanych "kultur" i w języku sesji odwołuję się niekiedy do brzydkich pulpowych stereotypów (skołtuniony dzikus w pasiastej spódniczce, potężny Murzyn z kością w nosie mierzący do ciebie oszczepem itp.). Po to np., żeby nawiązać do przedwojennej literatury rozrywkowej, albo oddać klimat pewnej duszności, istnienia głębokich barier kulturowych, tudzież zwyczajnej przygodowej egzotyki. Ale docelowo chciałbym pójść o wiele dalej. Tj. przedstawić sytuację, w której ludzie w toku ewolucji stali się od siebie tak odmienni, że w pierwszej chwili w obcych widzą potwory.

      Czytaliście może Dzieci kapitana Granta? Ja ostatnio czytałem synowi. Rozważania głównych bohaterów dotyczące spotykanych w australijskim buszu aborygenów (zarazem chyba rozważania samego autora) - czy uznawać i traktować ich jak ludzi - brzmią dzisiaj śmieszno-strasznie. Aż trudno to wyrecytować bez zakłopotania. A jednak, kiedyś ludzie tak myśleli... I może dalej tak tą odmienność "obcych" nie w pełni świadomie odczuwają, tylko nauczyli się nie mówić o tym wprost (moim zdaniem jest to pewien postęp). Chciałbym trochę nad tym motywem popracować. I nie ograniczę się do tego, że poszczególne ludy będą mieć różny koloru skóry.
      Np. do łatwego (ha! leniwego wręcz), genericowego: "zielona skóra=nie-człowiek -> zabij i zbierz loot".

      Usuń
    15. @Adam
      "Uważam, że nie ma nic niemorlanego np. w wymyśleniu settingu przedstawiającego negatywne stereotypy rasowe albo narodowe. To tylko bajka, mamy do niej dystans, jesteśmy dorośli, nie traktujemy tego poważnie. Nie uważam, żeby było coś niemoralnego we wspólnym opowiadaniu sobie bajki, bez względu na treść bajki."

      Naiwnie zakładasz, że da się wznieść nad rzeczywiste osadzenie elementów kultury, które pojawiają się w grze. Bycie dorosłym i deklarowanie dystansu nie jest jakimś magicznym wytrychem, który pozwala na zignorowanie całego negatywnego ogona ciągnącego się za etniczną stereotypizacją. Zwłaszcza, że nie wiesz co się dzieje w głowach innych uczestników zabawy.

      @Oel
      "Nie zajmuję się w ogóle epoką kolonialną, czy traumami postkolonialnymi."

      To może być klucz. Krytykowanie nawet drobnych przejawów rasizmu przestaje być "przesadzaniem, przewrażliwieniem, czepianiem się" (nie twierdzę, że tak mówisz, to może bardziej do niewyrażonej wprost tezy Adama), kiedy ma się wiedzę, przykładowo taką, że kolonie nie wyglądały ani trochę jak w Europa Universalis.

      "Czytaliście może Dzieci kapitana Granta?"

      Nie, ale jakiś czas temu próbowałem sobie przypomnieć Księżniczkę Marsa i odpadłem już na początku, kiedy akcja toczyła się jeszcze na dzikim zachodzie - podejście bohatera/autora do rdzennych mieszkańców było właśnie takie śmieszno-straszne (a w zasadzie to obrzydliwe).

      Usuń
    16. Chyba najbardziej zgadzam się z Adamem.

      Nie ma co podchodzić tak bardzo serio do wszystkiego. To w końcu tylko (i przede wszystkim) zabawa - co się dzieje w głowach graczy, tego, rzecz jasna, nie wiem, ale nie sądzę, żeby po wyjściu z takiej sesji poszli obić mordę Arabowi. Przecież statystyczny gracz to raczej człowiek oczytany i wrażliwy; taki "aryjski młodzieniec" nie ma pojęcia, czym jest RPG - pewnie uznałby to za żałosne.

      Wszystkie stereotypy są głupie i krzywdzące; z historii bardzo dobrze wiemy, że bestialstwa, niesprawiedliwość i ludzka nędza były rozpowszechnione w zasadzie wszędzie i zawsze, bez względu na kolor skóry, pochodzenie i język, i zmieniać się to zaczęło stosunkowo niedawno. Ale takie dzielnie włosa na czworo to prosta droga do rozterek moralnych, czy w WFRP należy zabijać zwierzoludzi, bo przecież też mają jakieś uczucia. Zaprawdę, grałem już z gościem, który miał skłonności do takiego dydaktyzmu, akurat mocno w lewo (to były czasy, gdy liberalne media silnie lansowały SDPL Marka Borowskiego i demokratów.pl), i mam jak najgorsze wspomnienia. Ba, sprawiło to wręcz, między innymi, że podarowałem sobie granie na ładnych parę lat.

      Rasizm, profilowanie etniczne i kolonializm są powszechnie potępiane, wszędzie mamy promocję diversity i women empowering, ale jak już Adam wspomniał, nigdzie nie widziałem, aby kogoś drażniło nabijanie się z księży i Kościoła. To tylko przykład. Teraz, gdy sam prowadzę, nie mam problemu z tym, gdy postacie graczy mordują cywili, wykonują wyroki śmierci, kradną, chodzą na dziwki, dopuszczają się gwałtów czy mają niewolników. Moralne dysputy inicjuję wyłącznie, gdy postać deklarująca sojusz z Prawem/Ładem to robi lub przymyka na to oko (podaję to w wątpliwość jako głos wewnętrzny postaci). W końcu to tylko gra. Dla jasności - nie mówię, że ciągle to robią, tylko że się zdarza. Doszło już nawet do paradoksalnej sytuacji, gdy poważnie zastanawiałem się nad cenzurowaniem raportów, żeby nie wywołać awantury w internecie. Zresztą w takich np. USA już byłbym pewnie spalony, bo nie zachowałem parytetów płci (tylko 1 kobieta wśród 5 wielkich magów - JAK TO).

      Na dobrą sprawę trzeba by się zastanowić, czy w ogóle wskazane jest granie w stare RPG, bo XP jest za pokonywanie potworów, czyli głównie walkę, czyli przemoc i agresję, a takie cechy nie są moralnie pożądane w społeczeństwie obywatelskim u progu XXI wieku.

      RPG tkwi korzeniami w pulpie, Howard był z dzisiejszego punktu widzenia (podkreślmy to) rasistą. No i co z tego? Nie zmienia to faktu, że jego historyjki są stokroć potężniejsze niż współczesny ugrzeczniony chłam (celowo nie wymienię autorów, żeby znowu nie trafić na jakaś grupę dla śmieszków). Czytając jakikolwiek tekst z epoki, staram się odłożyć na bok współczesne uprzedzenia, inaczej nie przebrnąłbym przez żadną średniowieczną kronikę lub dzieło starożytnych. Poczytajcie takiego np. Ksenofonta. Słuchali się wyroczni - ha ha, a to ciemni debile, przecież słońce to gwiazda a nie rydwan boga. Jakiś Grek porwał chłopca z wioski i zrobił z niego seks-niewolnika? Ohydne, nie czytam dalej! I tak dalej.

      A setting fajny. Jest wystarczająco genericowy i już mnie ciekawi, co jest w głębi kontynentu. Te porządki faktycznie do uporządkowania. Idea prastarego podziału na Chaos i Kosmos jest mi bliska, wychowałem się na mitologii, myślę, że taka dychotomia w zupełności wystarczy, jak u wywołanego Paula Andersona (nawiasem, tam nazizm = chaos).

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Tak to jest z tymi nazwami "wpadającymi w ucho" :D Właśnie dopiero sprawdziłem, co to może znaczyć w innych językach i z czym się kojarzyć :P

      Usuń
    2. Wracając: "snarfle" dobrze siadły, są zapamiętywalne i zostają. :D

      Usuń
  3. Dla uzupełnienia wątku pozwolę sobie zareklamować jeden mały artykulik, który udało mi się dziś przypadkiem przeczytać:

    Krzysztof Bogusławski, Jakie skutki biologiczne, demograficzne i kulturowe ma dla populacji spotkanie z obcymi? (w:) Obcy, Funeralia Lednickie, Spotkanie 14, pod red. W. Dzieduszyckiego i J. Wrzesińskiego, Poznań 2012, s. 13-19

    Tekst napisany od strony socjobiologa, a więc przyrodnika, fajnie wprowadza w zagadnienia różnicy między Obcym a Innym, migracji, pojemności środowiskowej, endo- i egzogamii, rasy, grupy etnicznej itd. Bez szerszej bibliografii, ale klarownie, prosto napisany, dobry do uporządkowania pojęć.

    OdpowiedzUsuń