poniedziałek, 17 października 2016

Raport #2: Zgubne ambicje

Uwaga! Poniższy tekst zawiera spoilery przygody Misguided Ambitions. Uwaga nr 2! Nie zawiera ani krzty sandboxa. Zwykły raport ze zwykłej sesji. Krótko mówiąc, szkoda czasu.



Ladras nie był zwykłym trollem. Owszem, przedstawiciele tej rasy słyną z braku cierpliwości. Ten zaś nie był niecierpliwy - był ... pochopny! A przy tym bardzo ambitny. No dobrze, trolle bywają pochopne i ambitne. Ten był bardziej, ok? W Cytadeli Słońca wszyscy się z niego śmiali. Dzieci rzucały w niego kamieniami. Inni ksenomanci patrzyli z politowaniem na jego słabe postępy w nauce. Nienawidził ich wszystkich, groził im i knuł zemstę. Jak tylko bramy cytadeli zostały otwarte, był jednym z pierwszych, którzy opuścili miasto. Więcej nikt go nie widział. Ktoś tylko usłyszał, jak przez ściśnięte zęby wypluwa therańskie przekleństwa "Ну, погоди!".

*   *   *

Zmęczeni wędrowcy przedzierali się przez młody las. Ledwo obrośnięte mchem kamienie zgrzytały i stukały pod ich nogami. Wilgotne, poprzecierane i pełne żwiru buty raniły pęknięte pęcherze. Mniejszy z nich, ubrany elegancko dwunogi jaszczur stanął, podparł się na ogonie i zaczął nasłuchiwać, zabawnie przechylając przy tym głowę. Echo niosło przez las dźwięki głuchego, regularnego stukania. "Słyszę drwali Shuranie, to nie może być nic innego". Stojący tuż za nim kamienny olbrzym także wytężył słuch. "Co mówiłeś? Zamyśliłem się, możesz powtórzyć?".
"Eh, nic. Po prostu chodź za mną, sprawdzimy, co tam się dzieje."


Na skraju lasu trwała pospieszna krzątanina. Grupa osób różnych ras wznosiła zasieki z gałęzi dopiero co odrąbanych od pni ściętych drzew. Pokraczne szałasy pozostawały niedokończone na środku placu. Pośród biegających w tę i z powrotem osób dostrzegli znajomą sylwetkę Lilli. Wietrzniaczka pakowała właśnie plecak. Nie dało się nie zauważyć, że widok przybyłych wyraźnie poprawił jej humor. Nie było jednak czasu na rozmowę. Do witającej się trójki podszedł pospiesznym krokiem cieśla Fennon. Mieszkańcy Cytadeli znali go z zaangażowania w sprawy publiczne oraz z niechęci do kapituły Promienia Światła. Wyglądało na to, że w nowo powstającej społeczności objął funkcję lidera. "Fennon! Co wy tu u diabła robicie?" "Shuran! A ty skąd...? Budujemy nową osadę, nie widzisz? Doprawdy, Niebo mi ciebie zesłało. Myśleliśmy, że to spokojna okolica. Wypuściliśmy zwiadowców i tropicieli. Żadnych śladów horrorów, ani drapieżników. A tu teraz coś takiego!" "Spokojnie, wyjaśnij nam, co się stało. To jest Westhraal, poznaliście się już wcześniej?"

Naczelnik osady opowiedział przybyłym o zaginięciu ekipy drwali. "Mówiłem im, żeby zbytnio się nie oddalali. Mieli tylko poszukać kilku wyższych drzew na kalenice. Powinni byli przyjść wczoraj wieczorem. Musiało stać się coś złego. Inaczej daliby znać. Szykujemy się na najgorsze." "Spokojnie, zajmiemy się tym", odrzekł obsydianin. "Z pomocą Lilli wytropienie grupy drwali nie powinno nastręczyć większych trudności" - Shuran puścił oko do małej istotki. "W porządku, ale pamiętaj, że idziecie na własne ryzyko. Zaginieni to trzech ludzi: Kentram, Mantek i Geleem, a także krasnolud Gram, orczyca Lintak i jej narzeczony Tartuk, syn zielarki Genny. Tą ostatnią parę powinniście kojarzyć, o ich romansie huczały plotki w całej Cytadeli ostatnimi czasy. Przy okazji - idźcie do Genny. Ostatnio na moją prośbę uwarzyła spory zapas mikstur leczniczych."


*   *   *

Obóz drwali położony był o dwie godziny marszu na północ od wioski. Składały się nań trzy szałasy, położone na skraju wyrębu. Pobieżna ocena sytuacji wskazywała na nagłe odejście pracującej tu grupy. W szałasach wciąż leżały zwinięte koce, na pniakach obok stały miski z niedokończonym jadłem. Z przewróconej na bok glinianej manierki wyciekła woda. Piły, kliny i młotki leżały rzucone byle jak w przypadkowych miejscach. Worek z owsem wisiał na gałęzi a na doraźnie skleconym stojaku tkwiło zmoknięte siano. Shuran zauważył, że brakuje tu tylko toporów.
Lilli na próżno nawoływała swojego nie całkiem oswojonego wilka. W końcu sama zabrała się za badanie śladów. Tropy wskazywały na to, że polanę opuściła grupa około 10 obutych osób oraz jeden koń. Wiodły prosto na zachód. Drużyna nie mieszkając podążyła w tamtym kierunku.

Teren stawał się coraz bardziej pagórkowaty. Zanim słońce schowało się za czubki drzew wędrowcy zauważyli, że las zaczął się wyraźnie przecierać. Tropy prowadziły w kierunku polany, położonej na wprost przed nimi. Ostrożnie weszli na otwartą przestrzeń. Ujrzeli teren pokryty głazami narzutowymi, jeden z nich był ogromny. Ziała spod niego owalna ciemna dziura. Stały przed nią dwie postacie w poszarpanych ubraniach, z liśćmi w skudłaconych włosach. Nawet najdrobniejszy ruch nie zdradzał, że są żywymi istotami. Tuż koło nich dostrzegli czwórkę skulonych postaci, które sądząc z postawy, musiały mieć skrępowane z tyłu ręce. Ocena sytuacji nie zajęła bohaterom nawet kilku sekund. Pewnym krokiem ruszyli w kierunku związanych wieśniaków, jednocześnie dobywając broni. Dwie posągowe postacie drgnęły. Bez słowa czy krzyku, z wzrokiem utkwionym w jakimś nieokreślonym kierunku, kulawym truchtem ruszyły w kierunku nadchodzących. Ich pazury były długie i ostre, a zęby czarne i przerażające.

Walka nie trwała nawet dwudziestu sekund. Westhraal stał nad ciałem żywotrupa z obnażonym mieczem, z którego spływała gęsta brunatna posoka. Lilli schowała pazury, które jeszcze przed chwilą były równie długie, co u ożywieńców. Shuran wciąż machał rękami, bezskutecznie próbując utkać wątek zaklęcia. Zrezygnował dopiero po kilku szarpnięciach za nogawkę.
Z lasu wyszła powolnym krokiem wielka włochata czworonożna bestia. Z ust t'skranga dobiegło ciche westchnięcie. "Work!" krzyknęła trzymające za spodnie obsydianina Lilli. "Gdzieś ty się podziewał, piesku!" Wilk spojrzał na nią z oburzeniem. Z głośnym warknięciem podbiegł do trucheł, jawnie okazując wściekłość. "Już spokojnie, kudłaczu. Oni już nam nie zagrożą. Chodźmy zobaczyć, co z drwalami. Krasnolud wygląda na rannego."

Gram faktycznie wyglądał nieciekawie. Z niezasklepionej rany na głowie sączyła się powoli krew, wodził błędnym wzrokiem. Bracia Kentram i Mantek oraz orczyca Lintak patrzyli o wiele bardziej przytomnie. Mieli zakneblowane usta, ale ich gwałtowne ruchy głowami jasno wskazywały, że chcą, aby ich jak najszybciej rozwiązać. Wśród związanych brakowało Tartuka i Geleema.Wkrótce cała czwórka była wolna. Lintak wyrzuciła z siebie potok niezrozumiałych, nerwowych zdań. W tym czasie Lilli nieumiejętnie smarowała głowę krasnoluda ziołową maścią. "On zabił Geleema, Shuranie. Ladras, ten wstrętny zakompleksiony rogacz. Zrobił to nawet bez zająknięcia, na naszych oczach! A teraz zabrał Tartuka do jaskini. Pewnie też już go zarżnął jak świniaka!" Wypalił bez ogródek Kentram. "Wcześniej zabrał też konia." Z oczu bełkoczącej orczycy popłynął strumień łez.
"Zatem nie mamy czasu do stracenia" odezwał się Westhraal. Lepiej znajdźcie sobie szybko jakąś broń i dołączcie do nas w jaskini. Troll może być bardziej niebezpieczny, niż wam się wszystkim wydaje." "Był tam z nim ktoś jeszcze? Więcej żywotrupów?", zapytał rzeczowo obsydianin. "Nie, tylko tych dwóch, których usiekliście. Ale nie wiemy, czego można spodziewać się w tych czeluściach. Może trzyma ich tam całą armię?".

Lilli zrzuciła krępujący jej skrzydełka pakunek. Wraz z burzowym wilkiem zbliżyła się do jamy. Work węszył nerwowo. "Coś mi się tu nie podoba, lepiej poczekaj", odezwała się do swojego podopiecznego dziewczyna. Dokładnie w tej samej chwili wilk wyskoczył w górę z głośnym skowytem. Usłyszeli uderzenie stalowych szczęk. Tylna łapa zwierzęcia tkwiła w masywnych niedźwiedzich sidłach. "Pokaż to, zaraz cię uwolnię. No, nie wierć się tak! Leżeć!" Ostrożnie wyjęła nogę wilka z pułapki i obejrzała ranę, którą ten natychmiast jął pośpiesznie oblizywać.
"Lepiej zachowajmy czujność. Tam może być więcej podobnych niespodzianek." Westhraal zapalił pochodnię i jako pierwszy skierował się w stronę tunelu. Pozostali powoli ruszyli za nim. Posuwali się ostrożnie, macając wilgotne ściany rękami. T'skrang ujrzał, że nie tylko pochodnia w jego ręce rozświetla ciemności jaskini. Bransoleta na jego lewej dłoni zapałała złotym blaskiem. Obejrzał się, czy obręcz wciśnięta na ogon świeci równie jasno. Ten gest o mało nie kosztował go życia. Zobaczył konopny sznurek na swojej nodze, który musiał być rozpięty tuż nad ziemią i w tej samej chwili usłyszał gruchot toczących się kamieni. Uskoczył w ostatniej chwili. Z sufitu potoczyła się lawina głazów, o mało nie grzebiąc go żywcem. "Uff, było blisko", jęknął. "Narobiliśmy niezłego hałasu."

Komnatę słabo rozświetlało osiem pochodni. Ladras stał koło niewielkiego basenu wypełnionego ciemną substancją i głośno recytował zaklęcie. Podłogę pokrywały fragmenty ciała zmasakrowanego konia. Powietrze było duszne od magii i zapachu świeżo utoczonej krwi. Bransolety t'skranga świeciły jak dwie latarnie. Troll posługiwał się nieznanym nadchodzącym śmiałkom dziwacznym językiem. Nie było jednak wątpliwości, że odprawia jakiś mroczny rytuał. "Przerwijcie mu!" - wrzasnęła Lilli. Wilk kuśtykając rzucił się w kierunku ksenomanty. Shuran z niechętną miną począł tkać wątki czekającego w matrycy czaru.
Tymczasem w kierunku wroga poleciały dwa kałamarze. Jeden z nich rozbił się na jego czaszce. Krew z rozbitego łuku brwiowego zmieszała się z atramentem, mokra szata maga po chwili zaczęła błyszczeć w świetle pochodni. "Dobry strzał!" Lilli spojrzała na Westhraala z uznaniem. Ladras nie przerwał jednak recytacji. Tylko wściekły wyraz twarzy zdradzał, że w ogóle zauważył nadejście intruzów. "Nigdzie nie widzę Tartuka", szepnęła Lilli.
Wtem wszyscy stanęli jak zamurowani. Z basenu wyłoniła się głowa, a następnie wysoka sylwetka orka. Troll zakończył inkantację, spojrzał szybko z dumą na swoje nowe dzieło i wyciągnął rękę w stronę tego, co kiedyś było Tartukiem a następnie wskazał na nadbiegającego wilka. Z jego gardła wyrwał się złowieszczy śmiech. Tartuk nie przypominał już Dawcy Imion. Doszyto mu nogi konia, a w miejsce rąk przyprawiono dwa topory. Po gęstej grzywie i twarzy spływała gęsta czerwona ciecz. Pozbawione źrenic białka oczu rzucały przerażający blask. "Work, do roboty!", krzyknęła wietrzniaczka, wypuszczając strzałę z malutkiego łuku.
Westhraal ruszył biegiem w stronę tkającego zaklęcie ksenomanty, rzucając na ziemię pochodnię i wyciągając miecz. Troll ponownie machnął ręką i w stronę nadbiegającego jaszczura z furkotem poleciała długaśna kość łokciowa, o cal mijając głowę jaszczura. Krótka jednosieczna klinga t'skranga wykonała błyskawiczny łuk i w ułamku sekund wielka rogata postać zwaliła się głucho na ziemię.
W tym czasie końskonogie monstrum kopniakami próbowało zrzucić uczepionego jego nogi wilka. Stojący w niewielkim oddaleniu Shuran z zaciętą miną pastwił się nad potworem, wytężając całą swoją wolę. Krew płynęła z nozdrzy, uszu i oczu Tartuka. Znienacka tuż nad wilkiem przefrunęła wietrzniaczka i pazurami wczepiła się w twarz ożywieńca.

Shuran odwrócił spojrzenie od orka i skupił się na wstającym z ziemi Ladrasie. Powoli zaczął tkać wątek. Troll podjął próbę otoczenia się zasłoną magicznego ciemności, ale z jego dłoni wyleciał zaledwie kłębek czarnej chmurki i rozwiał się w powietrzu. Miecz t'skranga ciął niemiłosiernie. Po chwili dopadł maga także Work, kłapiąc zakrwawionymi szczękami. Wkrótce obaj wrogowie leżeli rozszarpani na podłodze jaskini. Nikt z ekipy poszukiwawczej nie doznał nawet skaleczenia, jednak wszyscy dyszeli ciężko, opierając się rękami o ściany lub o własne kolana. Do komnaty wpadła czwórka drwali, wymachując zaostrzonymi naprędce gałęziami.
[...]




Zza ekranu Mistrza Grrr

Wybaczcie tę tanią beletrystykę. Niestety, jaka przygoda, taki raport... Zgodnie z obietnicą daną dzieciakom, poprowadziłem im gotowy, firmowy scenariusz. Opuściłem swoją piaskownicę bodaj pierwszy raz od trzech lat. Misguided Ambitions okazała się prostą do poprowadzenia, liniową przygodą, zaprojektowaną jako wprowadzenie do Earthdawna. "Jeśli gracze nie zechcą pomóc wieśniakom, albo nie będą chcieli wejść do jaskini, po prostu przerwij przygodę". Kurczę, dopiero Enc na swoim blogu pisał, że tak postępują tylko "czarne owce", źli mistrzowie, a tu już na wejściu dowiaduję się od autorów, że właśnie tak należy prowadzić. Czuję się lekko skołowaciały :) Jak żyć panie premierze? No dobra, już się nie wygłupiam.
Przygoda poszła jak po sznurku, gracze nie próbowali sprawiać mi psikusa. Oczywiście, opisy i dialogi w raporcie powyżej zostały lekko "przeredagowane", nie byłem aż tak dosadny. Ze scenariusza musiałem obciąć jedną scenę, w której postacie miały za zadanie obadać wybebeszone zwłoki Geleema, z którego zły czarnoksiężnik wyrwał serce, płuca i upuścił krew. Reszta poszła bez większej cenzury.

Pewnie jesteście ciekawi, jak mi się prowadziło gotowy scenariusz? Szczerze mówiąc, średnio. Nie chodzi o to, że jako staro-szkolny neo-fita czuję się w obowiązku podkreślać przewagę otwartej formuły gry. Nie mam nic do gotowców, nie jestem uprzedzony. Powiem, więcej: miałem wrażenie, że gracze byli bardziej zadowoleni niż po niektórych sesjach sandboksowych (nie wiedzieli co prawda, że przygoda jest liniowa). Dla mnie jednak to był najpierw nieprzyjemny obowiązek uczenia się czyjegoś scenariusza, a potem kompletny brak frajdy na sesji. To takie nudne, jak się wie, co będzie dalej. Kompletna kaszana, chciało mi się ziewać. Prędko nie dam się podpuścić na takie wyrzeczenia. Nie mam na to czasu, ani ochoty.

Poniżej możecie obejrzeć mapę obrazującą teren rozgrywki po ostatniej sesji. Jest już trochę czytelniejsza, w wolnej chwili popracuję może jedynie nad jej wyglądem.


Poza nieznacznym odkryciem mapy, ostatnie spotkanie zaowocowało nowymi wątkami do rozgryzienia. Lilli (nowa-stara postać w drużynie) znalazła w jaskini worek z dziennikiem ksenomanty. Znajdzie tam sporo informacji o pakcie, jaki troll zawarł z horrorem. Będzie też miała szansę dowiedzieć się czegoś na temat jego słabych punktów.
Co do horrora, na obszarze C11 jako Wroga mam wpisanego Robaczywca, wiodącego armię nieumarłych. Tak się składa, że jest to również najsłabszy z podręcznikowych horrorów, który byłby zdolny tworzyć żywotrupy oraz jednocześnie omotać takiego czarodzieja jak Ladras. 8000 pedeków czeka na dzielną drużynę. Ale to nie tak szybko, na razie nie mam w tabelce ze zdarzeniami losowymi zaplanowanego bezpośredniego starcia z Wrogiem. Będą kolejne ślady jego straszliwej działalności, kolejne opętane osoby, widok horrora z dużej odległości itp. Postaciom graczy przyda się też dodatkowe wsparcie. Już mam takowe w tabelce, tylko nie wiem, czy na nie trafią...

C.d.n. - lub nie. Czas pokaże.


Poprzedni raport.


Ilustracje użyte w tekście pochodzą ze scenariusza stanowiącego kanwę omawianej przygody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz